Odnaleziono zaginione małżeństwo. To oni miesiąc temu porzucili swoje dzieci

Od prawie miesiąca media żyły historią małżeństwa, które porzuciło swoje dzieci w mieszkaniu w Warszawie. Para w tym czasie widziana była między innymi w Tatrach czy na Słowacji. Jak donosi PAP, policja odnalazła poszukiwane małżeństwo w czeskiej Pradze.

Odnaleziono zaginione małżeństwo

Po miesiącu od zaginięcia małżeństwa z Warszawy, które w nocy z 20 na 21 maja porzuciło w swoim mieszkaniu na Mokotowie dwóch niepełnoletnich synów, policja odnalazła panią Anetę i jej męża Adama.

Informacje o tym, że para, która miesiąc wcześniej porzuciła swoje dzieci, odnaleziona została przez policję w Pradze w Czechach, przekazała Polska Agnecja Prasowa.

Warszawscy policjanci odnaleźli zaginione małżeństwo z warszawskiego Mokotowa w czeskiej Pradze- informuje PAP

Zaginęło małżeństwo z Warszawy

Do zaginięcia doszło w nocy z 20 na 21 maja. Pani Aneta i pan Adam na co dzień mieszkali na ul. Pułaskiego w Warszawie. Para pod osłoną nocy wymknęła się, porzucając w mieszkaniu dwójkę swoich dzieci.

Synowie znaleźli kartkę, na której rodzice napisali.

Chłopcy, jesteście dzielni. Poradzicie sobie w życiu. Jesteśmy z was dumni. – napisało małżeństwo

Policja rozpoczęła poszukiwania pary, która już po dwóch dniach widziana była w Tarach, gdzie spędziła noc w suchotniku Murowaniec w Hali Gąsienicowej.

Według relacji kolejnego świadka małżeństwo następnego dnia udało się na Słowację. Właściciel Vaśko, w którym pani Aneta i jej mąż Adam się zatrzymali, opisał, jak wyglądało ich pojawienie się w jego pensjonacie.

Przyszli wieczorem, pieszo, prosto z gór. Nie było mnie wtedy w pensjonacie, zastali tam moich gości z Niemiec. Poprosili ich, by zadzwonili do mnie i zapytali, czy mogą zostać na jedną noc. Mówili, że są bardzo zmęczeni, bo przyszli z Zakopanego (ok. 30 km, przyp. red.). Akurat miałem wolny pokój, więc pozwoliłem im zostać – przekazał pan Daniel w rozmówię z Fakt.pl

Para nie chciała pokazać właścicielowi pensjonatu dowodu tożsamości.

Pokazałem im drogę do sklepu i poszli. W międzyczasie musiałem już wyjechać. Potem na nagraniach z kamer monitoringu zobaczyłem tylko, że zrobili sobie kanapki, kawę, herbatę, po 12 pomachali do kamery i poszli. Żadnego dokumentu nie zobaczyłem - dodał właściciel pensjonatu

Wciąż nie wiadomo, co para robiła w Czechach, ani dlatego zdecydowali się opuścić dzieci i nie przejmowali się ich losem przez miesiąc.

Udostępnij: