„Od roku codziennie płaczę wieczorem" – Zielińska wspomina śmierć swojej mamy

Katarzyna Zielińska to jedna z najbardziej znanych polskich aktorek. Niedawno gwiazda miała okazję porozmawiać z Magdą Mołek na jej kanale "W moim stylu". Zielińska przyznała, że mimo iż ludzie uważają ją za wyjątkowo silną osobę, ma swoje słabości. Aktorka wróciła pamięcią do śmierci swojej ukochanej mamy, od której minął już ponad rok.

Katarzyna Zielińska to znana polska aktorka, która widzom znana jest z takich produkcji jak „Barwy szczęścia”, „Zawsze Warto", „ O mnie się nie martw” czy „Listy do M.”

43-letnia gwiazda polskiego kina bardzo aktywnie prowadzi swój profil w mediach społecznościowych, na ktorym publikuje wiele humorystycznych treści. Fani odbierają ją za zabawną i pozytywną osobę, której uśmiech nigdy nie schodzi z twarzy. Mimo to Zielińska tak jak każdy z nas zmaga się z własnymi problemami i troskami, o których nieczęsto mówi głośno.

W lipcu 2021 roku Katarzyna zamieściła na Instagramie smutny wpis, w którym poinformowała o niespodziewanej śmierci swojej mamy:

Mamusiu, Mamusiu, Mamuś. Od ponad tygodnia Niebo ma kolor Twoich oczu. Jest jeszcze bardziej niebieskie. Jest piękne. Szukamy Cię z Heniem i Alesiem na każdej chmurce. To takie trudne, Mama. Ciężko ogarnąć głowę - zaczęła. Te łzy to bardzo egoistyczna sprawa, bo jest Ci tam dobrze. Na pewno tak jest. Spacerujesz i oddychasz pełną piersią.(…)Tylko powiedz mi, dlaczego w Niebie nie działają telefony? Byłoby łatwiej, bo zawsze odbierałaś od nas Mamuś - napisała

Zielińska o śmierci mamy

Niedawno Katarzyna Zielińska miała okazję gościć w programie Magdy Mołek. W rozmowie, którą internauci obejrzeć mogą na kanale dziennikarki o nazwie „w Moim stylu”, panie poruszały wiele kwestii. W pewnym momencie Mołek poprosiła swoją rozmówczynię o to, aby podziela się z internautami czymś, o czym wcześniej nigdy nie mówiła.

Zielińska z wyraźnym wzruszeniem wyznała przed kamerą, że jest zwykła „Kaśką”, która na co dzień zmaga się z wieloma problemami. Mimo iż przyzwyczaiła swoich fanów do tego, że nie mówi o nich głośno, jak wszyscy ma swoje zmartwienia.

Nie jestem taką uśmiechniętą od ucha do ucha "Zieliną", która ze wszystkim sobie super daje radę, jak to wszyscy myślą, że też mam mnóstwo problemów. Na pewno jestem osobą, która nie lubi się publicznie dzielić tymi problemami, ale mam dużo problemów, które ogarniam – powiedziała

Katarzyna przyznała, że od śmierci mamy co wieczór pozwala sobie na upust emocji i płacze.

Jestem normalną Kaśką, która już od roku czasu musi sobie codziennie popłakać. Taki mam czas, no... A nigdy sobie publicznie na to nie pozwalam, bo sobie myślę, że jestem za mocna. A codziennie płaczę sobie wieczorem i jest mi lepiej rano, po prostu”

Aktorka wróciła pamięcią do sytuacji, w której pewna nieznana jej osoba, pozwoliła sobie na niewybredny komentarz w jej stronę, zarzucając, że uśmiecha się, mimo iż dotknęła ją tragedia.

Kiedyś podeszła do mnie jakaś osoba w Starym Sączu i powiedziała: "Pani Kasiu, zmarła pani mama, a pani się tak uśmiecha". Tak mi miesiąc po powiedziała... A ja mówię: "Wie pani co? Ja walczę, żeby się uśmiechać, bo ja żyję, mam dzieci i chcę się uśmiechać dla nich". I sobie później myślę: "Ku*wa, a czemu ja się tłumaczę? Z czego się tłumaczę?". A od roku czasu jestem dosyć smutną osobą, która też sobie musi czasami ulżyć, poryczeć

Aktorka z pełną świadomie przyznała, że ma dosyć ukrywania swoich emocji. Przytoczyła sytuację, która miała miejsce, krótko po śmierci ukochanej mamy.

Kiedy umarła mi mama i szłam po wieniec, i miałam taki w głowie, że to będzie piękny wieniec dla mojej mamy, ogromne serce... I szłam w centrum Warszawy, gdzie akurat natrafiłam na pana z aparatem, który zaczął mi robić zdjęcia. I byłam tak wykończona, że po prostu nie miałam siły powiedzieć: "Spier***aj, mama mi umarła", bo się bałam, że to wyjdzie do prasy, że będą pisać, że przyjadą na cmentarz. Godnie to zniosłam. A potem sobie pomyślałam: "Kurczę, już jestem więźniem samej siebie" i powiedziałam "koniec" – wyznała i dodała

Ale się bałam. Po prostu bałam się tych okładek gazet. Bardzo się tego bałam. I powiedziałam "koniec". W tym momencie po prostu się to zmieni. Ja to nazywam upadkiem samej siebie. Sama nie wiedziałam, co ze sobą zrobić – stwierdziła – Poryczałam sobie, ale jest mi lepiej, że świat o tym usłyszał – przyznała na koniec.

Udostępnij: