
Żyjmy nadzieją, jak mówią prorocy. Dzień w końcu staje po ...
Żyjmy nadzieją, jak mówią prorocy.
Dzień w końcu staje po najdłuższej nocy.
Moje życie albo cudze. Najpewniej
jakieś wymyślone. Ulepione z
lektur, niespełnień, starych filmów, niedokończonych rojeń, zasłyszanych legend, niewyśnionych snów. Moje życie. Kotlet z białka i kosmicznego pyłu.
W końcu czytanie jest poniekąd doglądaniem książek.
Bo jak długo można tęsknić
za człowiekiem, o którym wiesz,
że już nigdy do ciebie nie wróci?
W końcu to moja historia i właśnie tak chcę ją opowiedzieć.
Zło nie umiera nigdy. Zmienia tylko oblicze.
Zaczyna do mnie docierać, że istnieje ogromna różnica między wiedzą, że coś
się stało - nawet wiedzą, dlaczego się stało - a uwierzeniem, że się wydarzyło.
Kłopot ze zjeżdżaniem ze stromego
wzgórza z szybkością osiemdziesięciu
kilometrów na godzinę polega na tym,
że kiedy człowiek zda sobie sprawę z
tego, że to zły pomysł, jest już za późno.
Niektóre marzenia musisz łapać sam, nawet jeśli wiedzą, że są dla ciebie. Szukają cię, ale nie zawsze cię znajdą. Zbyt wiele jest przeszkód, zbyt wiele jest możliwości pomyłki.
Szczęściu zawsze trzeba pomagać.
Kiedy pali się za sobą mosty, najważniejsze jest, by nie stać na nich, rzucając zapałkę.