Odwieczna tęsknota za wędrówką. Szarpie łańcuchem przyzwyczajeń. I znów z ...
Odwieczna tęsknota za
wędrówką. Szarpie łańcuchem
przyzwyczajeń. I znów z zimowego
snu. Budzi się we krwi dziki zew.
Chyba wszyscy przed czymś uciekamy.
Tylko że wciąż próbuję zrozumieć, co to jest.
Co dzisiaj zrobiłaś? Dla siebie, dla świata?
- Chciałam wiele.
- Ale co zrobiłaś?
- Chyba nic.
Może dałaś coś drugiemu człowiekowi? Szansę, nadzieję, uśmiech? Cokolwiek?
- Pragnęłam przytulić się do pewnego mężczyzny. Popatrzeć w oczy. Siedząc na tarasie, rozmawialibyśmy do białego rana.
- Nie przyszedł? Czy może Tobie brakło odwagi? Czasu?
Co poszło nie tak?
- Nie przyszedł.
- Drań!
- Ależ skądże. Nie wiedział że czekam. Że żyję dla niego.
Wiernym się jest jednej, ale popatrzeć można na wszystkie.
Bogowie się starzeją, ale twoje usta są wiecznie młode.
Jeśli myślisz o jakiejś osobie, to
ona zawsze będzie w twoim sercu,
w tajemnicy przytulając cię, żebyś był
szczęśliwy. Tak właśnie jest z miłością.
Ta druga osoba nie musi być koło ciebie,
żebyś ją czuł.
Kiedy słabną konie, wilki zaczynają atakować sanie.
Prawdziwe ja jesteś teraz, tu i teraz. I za każdym razem, kiedy jesteś w stanie zauważyć ten moment obecności, doświadczasz siebie nie jako kogoś, kto ma swoją historię i do kogo będą przychodzić myśli, ale jako błękietnoskórą przestrzeń świadomości – jesteś wolny od czasu.
- Ale czy mimo wszystko nie jest lepiej żyć i umrzeć, niż nigdy nie żyć naprawdę?
Ludzie szczęśliwi stają się
samowystarczalni, oddychają innym
powietrzem i podlegają innym siłom grawitacji.
Gdy dojdziesz na górę, to później stwierdzisz że tam jest tylko wiatr. Ale co z tego, przecież w górę i tak trzeba iść.