...nigdy nie wiadomo, ile większego niefartu oszczędził człowiekowi jego pech.
...nigdy nie wiadomo, ile większego niefartu oszczędził człowiekowi jego pech.
Dziwne to położenie, takie całkowite osamotnienie pośród tłumów.
Od pocałunków usta nie bledną, a raczej odnawiają się jak księżyc.
Nie chowam urazy, ale cenię sobie odległość, jaka nas dzieli. Kiedyś spytałam Jakuba Żulczyka, czy frajerstwem jest dać drugą szansę. Odpowiedział: „Nie. Frajerstwem jest dać trzecią”. Trwam przy tym.
Los czasem rozdziela bliskich sobie ludzi, żeby uświadomić im, ile dla siebie znaczą.
W końcu zrozumiałem, że znałem śmierć tylko z drugiej ręki. Nie miałem do czynienia z śmiercią osobiście, zawsze byłem tylko obserwatorem. Ale teraz, kiedy stałem u progu życia, zrozumiałem, że śmierć jest czymś więcej niż tylko końcem. Jest to transformacja, wymiana perspektyw. Śmierć to świadek, który obserwuje, jak żywy stąd odchodzi.
Los musi połączyć pewnych ludzi,
by mogli się w sobie odnaleźć i
wspierać, kiedy będzie trzeba.
Ścieżka kończy się tylko wtedy, gdy zaczyna się niebo.
Matka, córka i zwłoki uparcie milczały.
Do pewnych granic zła ideologia i amoralność mogą być dobrą literaturą.
Po co się wspinać, skoro możesz latać?