... miłosne cierpienia mają więcej wspólnego z urażoną dumą niż ...
... miłosne cierpienia mają więcej wspólnego z urażoną dumą niż z poczuciem straty...
Wnoszę z miny bliskiej puszczenia pawia, iż tą wiadomością jest pan całkowicie zaskoczony.
Dowiedziałam się, że jestem "ciasteczkiem zaprawionym trucizną".
Ból powoli ustępował, lecz
pozostała tęsknota. Przed nią nie było ucieczki.
I cóż to za świat, który naprzód obdziera z ideałów, a potem skazuje obdartego?
Bez Ciebie jestem szalony,
a z Tobą wpadam w szaleństwo.
- Wie Pan, okropnie smutne te Pana obrazy. - A życie jest wesolutkie, co?
Najpierw są tuż obok, niezdecydowanie, onieśmieleni wytęsknioną bliskością, a
potem wpadają w siebie i się w sobie gubią.
Trudno ocenić piękno świata, kiedy się wątpi w samą jego wartość.
Miłosne związki to jak książki. Są początki historii, które znamy na pamięć, ale czym bliżej do środka, tym mniej przewidywalne stają się rezultaty. A końcówka? Końcówka zawsze jest niewiadomą.
Naturalnie, mamy prawo do własnej
opinii. Jest jednak różnica między „Nie
zgadzam się z tobą" a wbiciem komuś
tasaka w twarz i nasikaniem na jego
grób, tak mi się przynajmniej wydaje.