
Poranne światło wibrowało w pokoju jak kurz, jak nieznośne przypomnienie ...
Poranne światło wibrowało w pokoju jak kurz, jak nieznośne przypomnienie o dniu, który był przed nią. Cały długi dzień. Całe życie.
Miłość fałszuje obraz świata. Ukazuje go dobrym pomimo wszystko.
Wyobraźnia to złodziej buszujący w skarbcu trzeźwego umysłu.
Głowa do góry.
Tylko głupcy wpatrują się w czubki swoich butów.
Pokaż samej sobie, że potrafisz iść własną ścieżką.
Bez niczyjej łaski, bez zlitowania. Tak samo jest w walce. Nie będzie łaski. Nie będzie zlitowania. Ty albo on.
Daj z siebie wszystko albo uciekaj. Walka to wolność.
Nie masz takiej radości w gospodzie jak na drodze do niej wiodącej.
Zastygam. Żyję dalej. Dzień za dniem tak samo. Tylko tak mogę przetrwać. A poza tym? Poza tym nie robię nic.
Moje milczenie nie oznacza, że cię odrzucam, to wyraz mojej niemocy.
Milczenie rodzi więcej problemów niż rozwiązań.
Wiecie, że brzydzę się kłamstwem,
po prostu go nie toleruję. I nie chodzi
o to, że czuję się lepszy od innych. Przecz polega na tym, iż kłamstwo mnie przeraża. Kłamstwa cuchną trupem,
są skażone śmiertelnością,
i tego właśnie nie cierpię w nich najbardziej, to chcę zapomnieć.
Doceniam waszą uprzejmość, ale mama mnie uczyła, bym nie przyjmował klątw od obcych.