
Żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął.
Żeby był, żeby chciał być, żeby nie zniknął.
Co za świat, miły Boże, już nawet skurwysyństwo nie popłaca.
To jego jedyna wada. Włazi mi do serca. Sprawia, że płaczę.
Ludzie mieli oczy otwarte, owszem, ale patrzyli, nic nie widząc...
Spraw, żeby ludzie poczuli się kochani, a oni odpłacą Ci się złotem.
Jestem koktajlem emocji z pytajników, wykrzykników i malutkiej domieszki kropek.
Pracowici ludzie są najszczęśliwsi, ponieważ nie mają czasu się nad sobą użalać.
Ten, kto nie zna języków, jest kaleką.
Jestem strasznym nadwrażliwcem. Bycie nadwrażliwcem to chodzenie po cienkiej linie: jest euforia, czyli nagła radość z drobiazgów albo depresja, czyli załamanie i upadek. Niektóre rzeczy widzę trzy razy mocniej niż inni. Tak jak zauważam różne piękne sprawy, tak widzę syf, którego ludzie nie zauważają. Wrażliwość, która daje mi masę możliwości, musi ze mnie wyjść. Jak zaczynam ją w sobie kumulować, to jest źle.
Lubię ten stan. Unosić się w nicości, zbyt senna, by myśleć, zbyt rozbudzona, by śnić. Po prostu się unosić.
Człowiekowi, któremu jest wszystko jedno nie stanie się nic złego.