Kiedy zacząłem liczyć godziny, w mojej głowie powstał taki zamęt, ...
Kiedy zacząłem liczyć godziny, w mojej głowie powstał taki zamęt, jaki o świcie panuje w kurniku.
Jest we mnie coś, co nie do końca odpowiada ogólnie przyjętym normom, zasadzie „w zdrowym ciele zdrowy duch”. Pociągają mnie nie te rzeczy, co trzeba: lubię pić, jestem leniwy, nie mam boga, polityki, idei ani zasad. Jestem mocno osadzony w nicości, w swego rodzaju niebycie, i akceptuję to w pełni. Nie czyni to ze mnie osoby zbyt interesującej. Nie chcę być interesujący, to zbyt trudne.
Kochał ją, co oznacza, że przyzwyczaił się do niej i potrzebował mieć ją w pobliżu.
Nieposkromiona ludzkość jest niczym plaga, nowotwór...
Jednak zmęczona nieustanną walką z przeciwnościami, wyłączyłam mechanizmy obronne.
Gdzie jesteś? Tutaj. W jakim czasie? Teraz. Kim jesteś? Tym momentem.
Żyłam bez celu, a więc tak, jakby mnie nie było.
Życie jest, żeby je przeżyć pięknie, robić to, co kochasz.
Jestem nowoczesnym dekadentem, nie potrafię jedynie pisać wierszy...
"Pamiętam jej uśmiech (...) nieskazitelny, jak ciało jej gładkie i ciarki na skórze po zimnej kąpieli, jak dreszcz podniecenia, gdy ukradkiem me wargi przywierały do jej szyi..."
W końcu o wiele bezpieczniej być tchórzem. I o wiele wygodniej.