Miłość jest jednooka, ale nienawiść ...
Miłość jest jednooka, ale nienawiść jest całkiem ślepa.
Miłość to nie jest coś co możemy dotknąć czy zobaczyć. To jest coś, co możemy poczuć bez dotyku, coś, co możemy zobaczyć bez otwarcia oczu. To jest coś, co daje nam siłę do walki, a jednocześnie coś, co sprawia, że jesteśmy bezbroni. To nieskończona radość i równie bezkresny smutek. To wszystko i niczego nie jest.
Ten, kto wyrzeka się całkowicie miłości, jest chory nie mniej od tego, kto oddaje się jej nadmiernie.
Jak ją rozpoznam? - Po tym, że gdy stanie przed tobą, będziesz wiedział. Po prostu będziesz wiedział, że to ona. Każda twoja część ciała będzie do niej rwać, stracisz kontrolę nad emocjami. Dokonasz rzeczy do jakich nigdy dla nikogo byś się nie posunął. Zapragniesz ją kochać w każdym miejscu o każdym czasie. Będziesz chciał by była tylko twoja. Bo wszystko od niej się zaczyna i na niej się kończy. - Brzmi strasznie. - Powiem Ci coś więcej. Nie daj jej odejść. Poczujesz to tylko raz i tylko do jednej kobiety.
Właśnie to się robi, gdy się kogoś kocha: walczy się o niego i goni się go, kiedy się wie, że nas potrzebuje. Pomaga mu się toczyć walkę z samym sobą i nigdy nie zostawia, nawet jeśli sam już spisał się na straty.
Nauczyłem się jednak, że sercu nie można nakazać, kiedy, kogo i jak ma pokochać.
Serce robi, co chce. Od nas zależy najwyżej to, czy pozwolimy naszemu
życiu i głowie dogonić serce.
Tam gdzie miłość jest i zdrada, co nienawiść budzi rada.
Często jest tak, że ludzie z siebie rezygnują, nie dlatego, że nic do siebie nie czują, tylko z powodu braku panowania nad tymi uczuciami, które wymykają się spod kontroli tworząc chaos w poukładanym życiu.
W związku nie chodzi tylko o zdobycie, ale o zdobywanie, bo kobieta potrzebuje bliskości mężczyzny, a nie świadomości że jest zajęta.
Na tym chyba właśnie polega miłość - że widzę, jaki jest popaprany, ale i tak go kocham, bo wiem, że i ja jestem tak samo popaprana, a może nawet bardziej.
Nie znamy wartości rzeczy, dopóki nie tracimy ich. Tak samo z miłością. Dopiero kiedy odchodzi, dostrzegamy, jak głęboko zapuściła korzenie.