Miłość to pozdrowienie, które aniołowie ślą gwiazdom.
Miłość to pozdrowienie, które aniołowie ślą gwiazdom.
Nie ilość lajków, nie ilość och i ach w życiu, ale to jak traktujemy słabszych i biedniejszych od siebie pokazuje nasze piękno.
Kochać człowieka - znaczy powiedzieć mu: nie umieraj!
Miłość jest tyranem, wiesz? Nie da się jej uniknąć ani utrzymać na dystans. Przybywa albo wraca, albo też zstępuje, wszystko jedno, i właściwie możemy tylko podnieść ręce do góry i być dobrej myśli, prawda?
Pierwsze westchnienie miłości to ostatnie westchnienie rozumu.
- I to była twoja pierwsza miłość?
- Nie. O pierwszej nie chcę mówić, bo już za bardzo bolała. A dzisiaj to już nieistotne. Ale wiesz - to była reguła, że jak się za bardzo zakochiwałem, to nigdy nie kończyło się dobrze. I nie dawało żyć i spać.
Wiadomo, że najtrudniejsze rozstania to te, gdzie jest miłość. A jeszcze trudniej, kiedy zdajesz sobie sprawę, że kogoś kochasz, ale nie potrafisz z nim żyć.
Nie jesteśmy tak bogatymi, aby kupować tanie rzeczy. Nie chodzi o to, KTO, ale o to, JAK kochasz. Miłość nie polega na tym, abyśmy patrzyli na siebie nawzajem, ale abyśmy patrzyli razem w tym samym kierunku.
Miłość jest jak wiatr, nie zawsze ją widać, ale zawsze ją czujesz. Jest jak ocean - głęboka, nieskończona, a czasami burzliwa. Miłość to ryzyko, które warto podjąć.
Miłość przypomina morze: by móc ją prawdziwie odkryć, trzeba opuścić ląd i zanurzyć się w jej głębinach, gotów przetrwać sztormy i burze, bez strachu przed podwodnymi zwierzętami i falami, które mogą nas zaskoczyć. Tylko w ten sposób możemy doświadczyć jej pełni i odkryć jej nieodkryte dotąd skarby.
Naprawdę mnie dziwi, że wolisz zrezygnować z walki o coś fajnego, o coś dobrego, tylko dlatego, że może się nie udać. No oczywiście, kurwa, że może się nie udać – też mi wielkie odkrycie. Każdego dnia wiele rzeczy może się nie udać. Ot, nie przymierzając, możemy z rana wpaść pod samochód. Możemy? No możemy i to bardzo realne zagrożenie. Tylko czy z tego powodu siedzimy w domu i się zamartwiamy? Czy może jednak podejmujemy to ryzyko i jednak z tego domu wychodzimy?