Nie wiem dokąd mnie los prowadzi, ale lepiej mi się ...
Nie wiem dokąd mnie los prowadzi, ale lepiej mi się idzie, gdy trzymam Cię za rękę.
Zawsze powtarzam, że nie wierzę w prawdziwą miłość, ale zostawiam drzwi uchylone, bo nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby ktoś zechciał pewnego dnia udowodnić mi, że się mylę.
Bo dopiero kiedy piekielnie boisz się o kogoś, kiedy niepokój nie pozwala Ci oddychać, strach zatyka arterie i nie możesz zasnąć, dopiero wtedy kochasz prawdziwie.
Miłość zaczyna się wtedy, kiedy oprócz tych wszystkich cudownych, przepięknych rzeczy nagle patrzymy na kogoś i widzimy: tutaj nędza, tam nędza, tam jakaś słabość, tutaj jakiś egoizm, tu coś totalnie nie gra, tam w ogóle jest coś, z czym nie wiem jak żyć. I w momencie kiedy w nas powstaje taka decyzja, że kocham tę osobę z tymi słabościami i będę z tymi jej słabościami szedł przez życie, i będę jej próbował w tych słabościach pomóc, dopiero tutaj zaczyna się miłość.
Nie zakochałam się w nim od razu. To był długi spacer przez wszystkie tajemnice. Zakochałam się w jego spojrzeniu, później w tym, jak cudownie przytula, a na końcu zrozumiałam, że nie chcę więcej całować innych ust.
Miłość jest poszukiwaniem pełni. To jest stałe dążenie do jedności. To jest pragnienie zrozumienia, chęć dotrzeć do centrum duszy drugiego człowieka.
Dopiero późną nocą, przy szczelnie
zasłoniętych oknach, gryziemy z
bólu ręce, umieramy z miłości.
Z miłością jest jak z kolką nerwową. Dopóki cię nie chwyci atak, nawet sobie nie wyobrażasz, co to takiego. A gdy Ci o tym opowiadają, nie wierzysz.
Zakochani są jak szaleńcy.
Miłość na początku paragrafu, przed wykrzyknikiem i w nawiasie, miłość na końcu zdania i drugiego zdania, miłość, która ma kształt i własne imię; takie są zaklęcia, którymi się włada.
Wierzę, ze ostatnie słowo będzie należeć do nieuzbrojonej prawdy i bezwarunkowej miłości.