Bycie czyjąś pierwszą miłością jest piękne, ale bycie ostatnią miłością ...
Bycie czyjąś pierwszą miłością jest piękne, ale bycie ostatnią miłością jest idealne.
Największe szczęście w życiu to pewność, że jesteśmy kochani ze względu na nas samych, albo raczej pomimo nas samych.
Miłość to wytrwałość w wielbieniu. Wbrew tym lukom, które z czasem pojawiają się między nami i osobą ukochaną, zdatność do widzenia jej, mimo wszystko, w nieustająco pięknym świetle.
Miłość podobna jest do węgla:
rozżarzona – parzy, a zimna – brudzi.
Im więcej nas różni, tym weselej.
- Nie wiem, czy jestem romantyczką. Po prostu znam tylko jeden rodzaj miłości. - Jaki? - Na całość. Spoważniał. - To niebezpieczne. - I to mówi amator wspinaczki górskiej! Przecież kiedy się wspinasz, ryzykujesz, że stracisz życie. Kiedy ja kocham, ryzykuję, że ktoś złamie mi serce. Wszystko albo nic.
Uważaj na znajomości, które zaczynają
się od głowy. O tych zapoczątkowanych
fascynacją seksualną można szybko
zapomnieć. O tych, które zaczynają się
od rozmów, wymiany myśli i emocji,
możesz nigdy nie zapomnieć.
A zatem patrzymy na siebie z oddali
i kochamy się wzajemnie. Ja daję jej
ciepło i życie, a ona daje mi rację bytu.
Gdy znajdę w sobie choć jeden akt miłości, już nie jestem nędzą.
Niekiedy tracimy tych, których najbardziej kochamy, co sprawia, że miłość, zamiast źródłem szczęścia, staje się nam ciężarem. Ale to, że kochaliśmy, musi też dać nam siłę, by życie rozumieć, przeżywać, znosić...
Miłość jest zajęciem dla próżniaków, a próżniactwem dla zajętych.