W 2026 roku niemal każde gospodarstwo domowe w Polsce odczuje skokowy wzrost kosztów energii elektrycznej. Wygasające zamrożenie cen oraz rosnące opłaty regulacyjne sprawią, że rachunki poszybują w górę. Prezydent Karol Nawrocki zaproponował jednak projekt, który ma odciążyć Polaków i obniżyć koszty energii nawet o 800 zł rocznie. Plan wywołał jednak ożywioną debatę — zarówno w rządzie, jak i wśród ekspertów od energetyki.
- Skąd biorą się podwyżki i kto dostanie najmocniej po kieszeni?
- „Tani prąd – 33%”: prezydencki plan ucięcia dodatkowych opłat
- Projekt zatrzymał się w Sejmie. Dlaczego budzi sprzeciw?
- Czy „nowe 800 plus na prąd” wejdzie w życie?
Skąd biorą się podwyżki i kto dostanie najmocniej po kieszeni?
Z końcem 2025 roku przestaje obowiązywać zamrożenie cen prądu, a wraz z nim zaczynają rosnąć poszczególne składniki rachunku. Chociaż opłata przejściowa zniknie, to opłata mocowa i kogeneracyjna wzrosną do poziomów rekordowych.
Dla przeciętnej rodziny zużywającej około 1800 kWh rocznie oznacza to wzrost kosztów o około 7–8 zł miesięcznie. To relatywnie niewielka różnica — mniej niż 100 zł rocznie. Znacznie gorzej wygląda sytuacja przedsiębiorców, szczególnie tych, którzy rozliczają się w taryfie C. Dla firm i gospodarstw rolnych dodatkowe obciążenia liczone są już nie w dziesiątkach, ale setkach złotych miesięcznie. W skali roku mogą to być kwoty rzędu kilku lub nawet kilkunastu tysięcy złotych.
Rosnące opłaty wynikają głównie z kosztów utrzymania rezerw mocy oraz z finansowania systemów wspierających efektywną produkcję energii. To mechanizmy, które od lat budzą kontrowersje, ale są częścią krajowej polityki energetycznej.

„Tani prąd – 33%”: prezydencki plan ucięcia dodatkowych opłat
Prezydent Karol Nawrocki zaprezentował projekt ustawy, która ma zmienić strukturę rachunków za energię. Według założeń, przeciętna rodzina miałaby zaoszczędzić ponad 800 zł rocznie — co w opinii wielu komentatorów zaczęto nazywać „nowym 800 plus”.
Główne elementy projektu to:
-
likwidacja opłaty mocowej i kogeneracyjnej,
-
zniesienie opłaty OZE,
-
obniżenie VAT na prąd do 5%,
-
ograniczenie kosztów certyfikatów energetycznych,
-
wprowadzenie zmian w systemie bilansowania energii,
-
redukcja części opłat dystrybucyjnych.
Według Pałacu Prezydenckiego ulgi miałyby być finansowane z przychodów z europejskiego systemu handlu emisjami (ETS). To środki, które Unia Europejska przeznacza na transformację energetyczną, a Polska mogłaby — zdaniem pomysłodawców — wykorzystać je także do obniżenia kosztów dla obywateli.
Projekt zatrzymał się w Sejmie. Dlaczego budzi sprzeciw?
Ustawa trafiła do Sejmu 7 listopada 2025 roku i od tamtej pory utknęła na etapie konsultacji. Co ciekawe, krytyka płynie nie tylko od strony rządu, ale także z obozu PiS.
Były wiceminister energii Ireneusz Zyska określił pomysł jako „zbyt uproszczony”, a obecny minister energii Miłosz Motyka stwierdził, że projekt jest „niedopracowany i niepełny”. Według Ministerstwa Finansów nawet sama obniżka VAT mogłaby kosztować budżet 14 mld zł rocznie — choć doradcy prezydenta twierdzą, że to czterokrotnie zawyżona prognoza.
Rząd podkreśla również, że likwidacja opłaty mocowej może zagrozić stabilności sieci energetycznej, ponieważ to ona finansuje funkcjonowanie bloków węglowych odpowiedzialnych za utrzymanie rezerw energii.
ZOBACZ TAKŻE: "Poprosił, aby przekazać rodzicom..." Wzruszający pogrzeb Nikosia. Słowa księdza wyciskają łzy
Czy „nowe 800 plus na prąd” wejdzie w życie?
Na dziś nic nie wskazuje na to, aby ustawa została szybko uchwalona. Większość ekspertów ocenia, że projekt w obecnym kształcie nie ma szans na zdobycie sejmowej większości. Ostateczna decyzja może jednak zależeć od presji społecznej, bo wraz z nadchodzącymi podwyżkami niezadowolenie obywateli będzie rosnąć.
Jedno jest pewne — rok 2026 przyniesie wyższe rachunki, a temat cen energii stanie się jednym z kluczowych politycznych sporów w Polsce.
źródło zdjęcia: Canva