
Jedyna wojna, jaką aprobuję, to wojna trojańska. Przynajmniej wtedy walczący ...
Jedyna wojna, jaką aprobuję, to wojna trojańska. Przynajmniej wtedy walczący wiedzieli, o co się biją.
Ceną była śmierć za wolności smak, choć minął czasu szmat, ty pamiętaj brat, ceną była śmierć, życie oddał dziad, 63 dni chwały, nie przeliczając strat.
Wojna to brudna sprawa. Nie ma w niej nic z romantyzmu. To tylko krew, pot i gówno. Żadnych herosów, tylko ofiary. I trupy. Kupa trupów.
Ilekroć słyszę, jak mówią o pokoju, instynktownie sięgam po broń.
Wojna, która w pierwszych dniach zdaje się nam daleka i nieprawdziwa, szybko staje się bliska i prawdziwa. W krótkim czasie pochłania całą naszą uwagę i całe nasze uczucia.
We wrześniu 1939 napadnięci przez armię niemiecką i bolszewicką, my Polacy, ofiarą krwi broniliśmy wolności ludów, honoru i religii.
"Te czasy minęły, odeszły gdzieś w dal. Nie było nas wtedy na świecie... Gdy nasi rodacy walczyli za kraj. Wierzyli że nam będzie lepiej."
Kto chce pokojem rządzić, niech się uczciwie uczy wojować. Kto chce bezpiecznie żyć, niech się nauczy umiejętnie bronić.
"Wojna nie zdeterminuje, kto ma rację, tylko kto zostanie. Nie po to prowadzi się wojnę, aby ją wygrać, ale żeby ją przeżyć."
Niechaj więc wojna, jeśli nieuniknione musi nadejść, przyjdzie po mojemu terminie, a pokój, który ja kocham, niechaj zachowa moje dzieci.
Wojna to nie jest drapanie się po brodach, to jest krew, rany i śmierć. Przy żadnym zaszczytnym czynie nie ma tylu padłych, ile przy warsztatach szlachetnego rzemiosła wojny.