W sprawie śmierci 15-letniego harcerza, który zginął podczas nocnej próby sprawnościowej nad jeziorem Ośno w miejscowości Wilcze (woj. wielkopolskie), pojawiły się nowe, niepokojące informacje. Choć początkowo sugerowano, że chłopiec był odpowiednio asekurowany przez opiekuna i ratownika WOPR, śledczy dotarli do rozbieżnych relacji, które rzucają zupełnie inne światło na przebieg dramatycznej nocy.
Nocą z 23 na 24 lipca 2025 roku w okolicach miejscowości Wilcze w województwie wielkopolskim doszło do wstrząsającego zdarzenia, które zakończyło się śmiercią nastoletniego uczestnika obozu harcerskiego. 15-letni chłopak nie wypłynął z wody po zadaniu, które miało być częścią harcerskiej próby. Zaginął w trakcie nocnej przeprawy przez jezioro, a jego ciało odnaleziono dopiero kilka godzin później.
Do tragedii doszło w trakcie zadania mającego na celu zdobycie sprawności, które wymagało przepłynięcia jeziora w pełnym umundurowaniu oraz rozpalenia ogniska na drugim brzegu. Próba miała miejsce po północy, przy ograniczonej widoczności. Mimo obecności osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w tym ratownika WOPR, chłopiec zniknął pod wodą. Akcja ratunkowa rozpoczęła się około godziny 1:15, ale zakończyła się odnalezieniem ciała dopiero około 5:30 nad ranem.
Zmarł 15-letni harcerz
Po zgłoszeniu zaginięcia do akcji natychmiast włączono osiem jednostek straży pożarnej, nurków z Poznania i Kościana, a także specjalistyczny sprzęt, drony z termowizją, sonary i łodzie patrolowe. Niestety, działania te nie zakończyły się sukcesem, gdy ciało 15-latka zostało wydobyte z głębokości około dwóch metrów, na ratunek było już za późno.
Mieliśmy informację, że przepływając jezioro, opiekun tudzież ratownik, który miał czuwać nad bezpieczeństwem, widział tego chłopaka. Na miejscu też była do wykorzystania łódź, która miała być formą zabezpieczania podczas zdobywania tej sprawności – relacjonował mł. asp. Martin Halasz, rzecznik PSP w Wielkopolsce.
Nowe fakty podważają wersję wydarzeń
Pierwsze doniesienia wskazywały, że chłopiec był asekurowany z łodzi przez osoby dorosłe, jednak śledczy dotarli do rozbieżnych informacji. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, ratownik i opiekun nie znajdowali się na wodzie, lecz stali na pomoście. Kiedy zorientowali się, że chłopiec zniknął, wpadli w panikę i dopiero wtedy ruszyli łodzią, która jak się okazało, nie była wyposażona w żaden sprzęt ratowniczy.
Opiekun i ratownik stali na pomoście. Gdy harcerz zniknął pod wodą, wpadli w panikę. Dopiero wtedy użyli łodzi. Tyle że łódź nie była wyposażona w żaden sprzęt ratunkowy – ujawniono na podstawie wstępnych ustaleń.
Zatrzymania w sprawie
W związku ze sprawą zatrzymano dwóch mężczyzn opiekuna oraz ratownika, którzy mieli być odpowiedzialni za zabezpieczenie niebezpiecznej nocnej próby. Jak dotąd nikt nie usłyszał zarzutów, ale prokuratura bada, czy doszło do rażących niedociągnięć organizacyjnych lub zaniedbań w zakresie bezpieczeństwa.
Zatrzymano dwie osoby. Cały czas trwają czynności zmierzające do ustalenia przebiegu zdarzenia i jego okoliczności. Prokuratura cały czas pracuje – powiedział prok. Łukasz Wawrzyniak, cytowany przez „Głos Wielkopolski”.
Ciało chłopca zostało zabezpieczone do sekcji zwłok, która ma dać odpowiedź na pytanie, co dokładnie było przyczyną śmierci. Wyniki mają być znane w najbliższych dniach.
źródło zdjęć Canva