Gdy urodziłam mężowi córkę, nie chciał wierzyć, że to jego dziecko. Zrobił nawet testy

Mój mąż od zawsze marzył o synku i gdy Wojtek pojawił się na świecie, nie posiadał się z radości. Gdy zaszłam w drugą ciążę i na badaniu wyszło, że będzie to dziewczynka, nie chciał wierzyć i do końca miał nadzieję, że to jednak będzie chłopiec.

    Czy trudno uwierzyć, że ojciec może odtrącić własne dziecko przez to, że jest innej płci, niż sobie wymarzył? Kiedyś bym powiedziała, że to niemożliwe. że dziecko się kocha za to, że po prostu jest, a nie za to, czy jest chłopcem, czy dziewczynką. Boleśnie sama się o tym przekonałam.

    Po ślubie z moim mężem zdecydowaliśmy się wyjechać do Holandii. Uznaliśmy, że będziemy tam lepiej zarabiać i będzie nam się zwyczajnie lepiej żyło. Faktycznie wszystko układało się idealnie. Wynajęliśmy piękne i niedrogie mieszkanie, a po dwóch latach zaszłam w pierwszą ciążę. Gdy Wojtuś się urodził, mój mąż był chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Od zawsze mi powtarzał, że jego największym marzeniem jest syn i faktycznie się go doczekał. Zajmował się nim, chętnie chodził na spacery, karmił i przewijał. Można by powiedzieć idealny i wzorowy ojciec.

    Po pewnym czasie zaszłam w kolejną ciążę. W piątym miesiącu, kiedy poszliśmy na kolejne badanie, okazało się, że urodzę dziewczynkę. Mój partner wręcz nie mógł w to uwierzyć i twierdził, że lekarz z pewnością się pomylił. Kolejne badania potwierdziły płeć dziecka, ale Jacek nawet nie dopuszczał do siebie tej myśli.

    Zobacz także: Manipulacja – subtelne sztuczki, które działają na każdego!

    Oczywiście urodziłam dziewczynkę i tego dnia moje życie diametralnie się zmieniło. Gdy mąż zobaczył córkę na porodówce, nawet nie chciał jej wziąć na ręce i nie odwiedził mnie od tego czasu ani razu w szpitalu. Gdy wróciłyśmy do domu, Jacek zachowywał zupełnie inaczej niż dotychczas. Zajmował się tylko Wojtkiem, a na naszą córkę nie zwracał najmniejszej uwagi. Co więcej, zaczął twierdzić, że to niemożliwe i to na pewno nie jego dziecko. Skończyło się nawet na zrobieniu testów DNA. Myślałam, że z czasem mu przejdzie i zrozumie, ale tak się nie stało.

    Po pierwszych urodzinach córki, na których nawet się nie pojawił, postawiłam mu ultimatum. Albo zaakceptuje swoje dziecko, albo to koniec. Jacek nawet nie chciał rozmawiać. Spakował swoje rzeczy i zostawił nas. Od razu złożyłam papiery rozwodowe, aby uregulować kwestię opieki nad dziećmi. Chociaż Jacek może nas odwiedzać i faktycznie to robi, gdy już się pojawia, traktuje naszą córkę jak powietrze. Dla niego istnieje tylko syn.

    Do dziś trudno mi w to uwierzyć, że można wyrzec się własnego dziecka, ale jak widać, można.

    Udostępnij: