
O, ty moja piękna, moja wspaniała katastrofo...
O, ty moja piękna, moja wspaniała katastrofo...
Nie zaczynaj dzisiejszego dnia od rozpamiętywania wczorajszych zmartwień.
Kto się boi, nie wiedząc właściwie czego, podwójnie się boi.
Teraz kiedy piszę te słowa spokojne oczy matki spoczywają na mnie.
Dzieląc za życia, złączmy ich po zgonie.
Pierwsze tygodnie po dniu wolnym od pracy należały do najcięższych, bo były zbyt bliskie czegoś,
co stało się już przeszłością, a nie mogło
wchodzić jeszcze w grę jako obietnica przyszłości.
Tak drzemie we mnie wiele książek, lepszych i gorszych, najrozmaitszych. Zdania, słowa, akapity i wersy, niczym niespokojni sublokatorzy, nagle budzą się do życia, wałęsają się samotnie albo rozpoczynają w mojej głowie hałaśliwy dialog, którego nie potrafię uciszyć.
Radość i uśmiech to lato życia.
Kiedy sam staniesz się tym, co budzi strach, nie będziesz już musiał się bać.
To wymaga odwagi by się rozwijać i stać się tym, kim naprawdę jesteś.
Kto wznosi swoją katedrę, na której budowę potrzeba stu lat, może sto lat żyć zachowując bogactwo serca.