
Byłam rozedrganym powietrzem, jakie widuje się nad ogniem.
Byłam rozedrganym powietrzem, jakie widuje się nad ogniem.
Kto czuje się wzgardzony, chętnie sam przybiera pogardliwy wyraz twarzy.
Nie ma we mnie dawnych marzeń. Niczego nie planuję. Mało wymagam od innych. Właściwie to niczego nie oczekuję. Nie stawiam warunków. Zaczęłam rozumieć, że na niewiele rzeczy w życiu mam wpływ. Mogę być odpowiedzialna jedynie za siebie, nie za innych. Życie to labirynt wyborów. Czasami trzeba puścić wszystko wolno, nieważne jak bardzo jest nam tego żal i że kiedyś pokładaliśmy w tym nadzieję. Trzeba iść dalej. Mieć w sobie siłę żeby niepotrzebne emocje zostawić w przeszłości, a nie toczyć walkę z samym sobą. Chcę odetchnąć świeżym powietrzem i zakończyć to, co niepotrzebne. Jedynie tęsknota czasami rozrywa mi skórę. Ale to nie tęsknota za Tobą. Nie miej złudzeń. Ja tęsknię za sobą.
List się nie rumieni.
[...] pewnie właśnie po to wymyślono zakamarki, by robiono w nich głupstwa.
Najtrudniejszy jest koniec miesiąca. Zwłaszcza trzydzieści ostatnich dni.
Nie marnuj czasu na zastanawianie się nad sensem życia. Kiedy odkryjesz jego znaczenie, już nie będzie na co czekać.
Nie bał się niczego. Dopóki nie spotkał mnie.
Lecz korzyść z tego krótka, jak dzień zimą.
Niedzielny turysta (albo dzielny).
O nic więcej wszak nie prosił – tylko o pracę.