
Jestem jak fala, załamuję się tylko raz.
Jestem jak fala, załamuję się tylko raz.
Płomień gniewu opada, powoli przygasa.
Rany się goją. Kiedy jednak pozwalasz,
żeby tak się stało, umiera też część twojej duszy.
Czasami trzeba zapominać o tym, co było.
Znika jak cień, którego nigdy nie było.
Niedzielny turysta (albo dzielny).
Nie ważne jak smutna jest twoja przeszłość, przyszłość nie została jeszcze napisana. Pamiętaj, nie ma limitu do tego, co możemy osiągnąć.
Bo czas żadnych ran nie leczy. Czas może tylko uczy nas rozsądniej obchodzić się z bólem, jakoś bandażować te rany. Żyć z nimi i tyle.
Lepiej zagraj jeśli chcesz wygrać…
Było coś niepokojąco ironicznego w fakcie, że śmierć wcale nie okazała się rzeczą ostateczną.
Tak drzemie we mnie wiele książek, lepszych i gorszych, najrozmaitszych. Zdania, słowa, akapity i wersy, niczym niespokojni sublokatorzy, nagle budzą się do życia, wałęsają się samotnie albo rozpoczynają w mojej głowie hałaśliwy dialog, którego nie potrafię uciszyć.
Życie najpierw cię przygniata, a gdy nosem sięgasz ziemi, wymierza ci solidnego kopniaka w zadek.