
Może rzeczywiście dopiero po ciężkim kryzysie człowiek poznaje siebie naprawdę, ...
Może rzeczywiście dopiero po ciężkim kryzysie człowiek poznaje siebie naprawdę, może trzeba dostać w kość, żeby zrozumieć, czego właściwie chce się od życia.
Idąc unosimy ręce i konsekrujemy godziny, co uciekły przed wiatrem.
Rozpadające się iluzje boleśnie ranią.
Nic nie trwa wiecznie, wszystko kiedyś się kończy. Kończą się filmy, książki i rozmowy. Kończą się uśmiechy i łzy. Ludzie się kończą. Bicie serca się kończy. Związki, miłości, smutki i samotności. Alkohol w butelce i paczka papierosów. I choć jesteśmy tego świadomi, zachowujemy się tak, jakbyśmy byli nieśmiertelni, jak gdyby to przemijanie wcale nas nie dotyczyło. Lubimy myśleć, że to co mamy, mamy na stałe, że nikt nam tego nie odbierze. Aż nagle, pewnego ponurego, deszczowego dnia zostajemy po prostu z niczym. I na tym kończy się nasze przemijanie. Na świadomości.
Między wnętrzem i zewnętrzem nie ma łączności. Szklane fasady odsyłają otoczeniu jego własny obraz. Są bardziej nieprzekraczalne niż jakikolwiek mur
z kamienia. Wszystko komunikuje,
ale spojrzenia nigdy się nie spotkają.
Choinka to żaden kłopot, tylko fajna zabawa przy ubieraniu.
Ten, kto żyje w lęku, jest złamany, jeszcze zanim zacznie żyć.
Drogi Mikołaju!
Byłam bardzo grzeczna w tym roku.
No dobra, przez większość czasu.
W sumie to raz na jakiś czas...
Nieważne, sama sobie kupię prezent!
Są sprawy, o których nie sposób mówić. Można o nich tylko malować.
Postanowił żyć wiecznie
lub ponieść śmierć próbując.
Ludzie są nieszczęśliwi, kiedy żyją tylko dla siebie.