
Veni, verdi, vomui – przybyłem, zzieleniałem, zwymiotowałem?
Veni, verdi, vomui – przybyłem, zzieleniałem, zwymiotowałem?
Od gwiazd pochodzimy
i ku gwiazdom zmierzamy.
Życie jest jedynie
podróżą w nieznane.
To, co czynimy za życia,
odbija się echem w wieczności.
Zrozumiałem, że choćby nie wiem jak się kogoś kochało, długo nie widziana twarz w końcu zaciera się w pamięci.
Bo pić trzeba umieć.
Jesteśmy tym, kim jesteśmy, z powodu tych, których przyszło nam kochać, i dzięki tym, którzy nas kochali.
Trudno ufać komukolwiek, gdy wszyscy wokoło zawodzą.
Lubię Cię. Bardzo. A jeszcze bardziej się cieszę, że mogę Cię lubić.
Martwi nie są przerażający. Nie mogą cię skrzywdzić.
Czy dwa anioły, leżąc, są w stanie stykać się grzbietami? Jeśli nie, jakże muszą zazdrościć nam, ludziom.
Nie spotkają się już nigdy w odpowiednich proporcjach słowa i dotknięcia; smaki i zapachy; temperatura i światło. Żeby aż tak, nie do wiary, poczuć i posmakować.