W jednym z polskich miast doszło do niezwykłego i poruszającego wydarzenia. W oknie życia znaleziono 11-miesięczną dziewczynkę. Sytuacja wywołała poruszenie zarówno wśród opiekunów okna życia, jak i w lokalnej społeczności. Dlaczego rodzice zdecydowali się na taki krok?
- Takie wydarzenie to rzadkość
- 11- miesięczna dziewczynka w oknie życia
- To nie noworodek ale duże niemowlę
- Dziewczynka otrzymała imię Helenka
- Nie miała przy sobie nic
- Siostra Lucjana zwróciła się do mamy Helenki
Takie wydarzenie to rzadkość
Siostra Lucjana z Domu Samotnej Matki w Gdańsku Matemblewie opowiedziała o niezwykłym i zarazem wzruszającym wydarzeniu, które na długo zapadnie jej w pamięci. W oknie życia znalazła 11-miesięczną dziewczynkę, niemal roczne dziecko, co w takich przypadkach jest rzadkością.
To dzieciątko i jego mamę będę nosić w sercu już do końca życia. Trudno sobie wyobrazić dramat, który przeżywa mama tej dziewczynki, chciałabym, żeby wiedziała, że w każdej chwili może do nas przyjść, by porozmawiać – powiedziała siostra Lucjana w rozmowie z „Faktem”
W jej słowach wybrzmiewa nie tylko troska o los pozostawionego dziecka, ale też głębokie współczucie dla matki, która podjęła tę trudną decyzję.
ZOBACZ TAKŻE: „Ograniczone zasoby energii” - Niepokojące doniesienia o stanie zdrowia królowej Camilli!
Historia ta wzrusza i skłania do refleksji nad sytuacją osób, które zmuszone są szukać pomocy w takich miejscach.
11- miesięczna dziewczynka w oknie życia
1 grudnia w Domu Samotnej Matki Caritas w Gdańsku Matemblewie doszło do niezwykłego wydarzenia.
Siostra Lucjana, zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Kanoniczek Ducha Świętego, nie przypuszczała, że rozpoczynający się dyżur na furcie stanie się początkiem wzruszającej historii.
Był wieczór, szykowałyśmy się do zamknięcia domu, ja zaczynałam dyżur na tzw. furcie – mówi w rozmowie z "Faktem" siostra Lucjana
Dalej wspomina:
Była chyba godz. 20.45, gdy w całym domu rozległ się alarm. Doskonale wiedziałyśmy, co to może oznaczać, choć przyznam, że fałszywych alarmów miałyśmy już tutaj wiele – opowiada zakonnica
Tym razem sygnał nie był błędny. W oknie życia czekała 11-miesięczna dziewczynka, dziecko, które ktoś zostawił w akcie desperacji i miłości zarazem. Ten moment na zawsze odmienił życie zakonnicy i całego domu w Matemblewie.
Emocji napięcia, płaczu, roztrzęsionych rąk, nóg i bolącego serca nie pokażę, ale to było. Wkładając to dziecko do okna życia, mama czy opiekun, który to robi nie słyszy nic, ale już z chwilą jego otwarcia w naszym domu rozlega się alarm, uruchamiają się nawet telefony. Jest tak głośno, że wybudzi człowieka, który spałby nawet najgłębszym snem. Wszystkie siostry, także nasze podopieczne wybiegły z pokojów i pobiegły do okienka. Okazało się, że tym razem alarm nie był fałszywy, było tam dziecko – mówi nam z wielkim wzruszeniem siostra Lucjana
To nie noworodek ale duże niemowlę
Sytuacja, w której znalazły się siostry z domu w Metemblewie nie należy do codziennych. W oknie życia zostawiane są najczęściej noworodki., ta dziewczynka już nim nie była, to prawie roczne dziecko.
Było mi podwójnie przykro, że takie duże dziecko ktoś musiał zostawić, dla mnie to był szok. Nie jestem w stanie opisać, co czułam. Serce biło mi, jak oszalałe, nogi miałam jak z waty, przez chwilę nawet nie mogłam zrobić kroku. Zrobiłam się nagle taka bezradna. Myślę sobie: Boże, co się musiało stać, jaki dramat ktoś przeżywa, że oddał takie dziecko – opowiadała siostra
Po tych wydarzenia podjęto odpowiednie procedury. Poinformowano odpowiednie służby, w tym medyczne, które od razu pojawiły się na miejscu.
Dziewczynka otrzymała imię Helenka
Siostra Lucjana wspomina chwilę, gdy po raz pierwszy wzięła dziewczynkę na ręce. Malutka, choć w tym momencie nie płakała, wzbudzała ogromne wzruszenie, a jej rzęsy były jeszcze wilgotne od łez, co wskazywało na to, że wcześniej płakała.
Wzięłyśmy ją na ręce, ona była taka bardzo ufna i zaciekawiona, nie płakała, ale widać było, że płakała wcześniej, bo rzęski miała pokryte łzami. Jej oczka zapamiętam do końca życia, były tak pięknie niebieskie, jak niebo. Miała długie rzęsy, aż do brwi – podkreśla siostra Lucjana
Po pierwszych przeprowadzonych badaniach stwierdzono, że dziewczynka była bardzo zadbana, nie miała na ciele żadnych obrażeń ani siniaków.
To piękna zdrowa dziewczynka. Była bardzo ładnie ubrana, w takich stonowanych kolorach kawy z mlekiem. Miała chyba zupełnie nową puchową kurteczkę. Do tego czapeczkę, rajtuzki, skarpetki i spodenki. Nie miała butów. W buzi miała smoczek – opowiada zakonnica
Nie miała przy sobie nic
Kiedy siostry zakonne znalazły dziewczynkę, nie miała ona przy sobie nic. Nie pozostawiono przy niej żadnej wiadomości, listu, w której mogłoby znajdować się chociaż imię dziecka.
Nic więcej przy sobie nie miała. Od razu obszukałyśmy ją, czy gdzieś w kieszonkach nie ma ukrytej choćby karteczki z imieniem, ale żadnej nie znalazłyśmy. Od razu powiedziałam, że to będzie Helcia, bo ostatnio Helcię noszę w sercu – mówi nasza rozmówczyni.
To wydarzenie wywarło na siostrze Lucjanie ogromne emocje. Najbardziej wzruszające było to, że dziewczynka od razu wykazała zaufanie do sióstr, chętnie szła do nich na ręce. Była wszystkim zaciekawiona.
Nigdy tego nie zapomnę, do końca życia będę nosić to w sercu. Ona była taka ufna do nas, do wszystkich sióstr chętnie szła na ręce. Patrzyła na nas z takim zaciekawieniem, a przecież nie wyglądałyśmy normalnie, byłyśmy dziwacznie ubrane. Nie miałyśmy rozpuszczonych włosów, ale na głowach miałyśmy nasze zakonne welony. Mimo to wcale się nas nie bała. Kiedy jednak pojawił się mężczyzna, bo przyszedł nasz ksiądz proboszcz, to nie bardzo chciała iść do niego na ręce. Ale w naszym towarzystwie nawet zaczęła się uśmiechać, ja jestem taka szalona, zaczęłam coś podśpiewywać, a ona szeroko się uśmiechała. Miała nawet ochotę na zabawę zabaweczkami dzieci naszych podopiecznych – opowiada siostra zakonna
Dodaje także:
Nasze samotne mamy zaproponowały nawet modlitwę, mówią: siostro pomódlmy się, żeby ona trafiła do dobrej rodziny – dodaje na koniec
Siostra Lucjana zwróciła się do mamy Helenki
Te wydarzenia odcisnęły ogromne piętno w sercu zakonnicy, która postanowiła zwrócić się do mamy Helenki, zapewniając ją, że jeśli kiedykolwiek będzie potrzebować pomocy, może zawsze liczyć na ich wsparcie.
Gdyby potrzebowała pomocy, to zawsze może do nas przyjść, nawet po to, by tylko porozmawiać. Gdybym miała możliwość spotkania mamy Helci oko w oko, to na pewno bardzo bym ją przytuliła i zapytała czy jakoś można jej pomóc. Oczywiście wolałabym, żeby Helcia była przy rodzicach, ale nie wiem co ich skłoniło, co przeżywają, że zdecydowali się na tak dramatyczny krok i nie widzieli innego wyjścia. Przypuszczam, że jej mama bardzo to przeżywa. Bardzo się martwię o nią. Ta dziewczynka ma ok. 11 miesięcy, przecież jej więzi z mamą musiały się pogłębiać każdego dnia, to musi być dla niej wielki dramat – nie kryje wzruszenia siostra Lucjana z Domu Samotnej Matki w Gdańsku Matemblewie
Źródło zdjęć: Canva, Wikipedia