Po ogromnych pożarach, które w ostatnim czasie pustoszyły południe Europy, tym razem z żywiołem zmagają się mieszkańcy Wysp Kanaryjskich. W środę wieczorem w związku z groźnymi pożarami w środkowo-północnej części Teneryfy zaczęła się ewakuacja ludności. Sytuacja staje się coraz trudniejsza.
Szef regionalnego rządu Wysp Kanaryjskich, Fernando Clavijo w środę wieczorem poinformował, że walka z pożarami staje się coraz trudniejsza. Wszystko przez panujące susze, afrykańskie upały oraz porywisty wiatr. Jak podkreślił:
Sytuacja wymknęła się spod kontroli. Perspektywy nie są pozytywne.
Z żywiołem walczy już ponad 250 strażaków, jednak walka od samego początku jest nierówna. Pożary wybuchają w górzystych, trudno dostępnych terenach.
Walczymy z ogniem w górzystym terenie, trudno dostępnym. Przed nami bardzo skomplikowana noc - słyszeliśmy podczas konferencji.
Z ogniem walczą nie tylko strażacy, ale także wojsko oraz ochotnicy z Czerwonego Krzyża. Akcja gaśnicza z powietrza została przerwana w nocy z środy na czwartek ze względu na zmrok. Strażacy mogą jednak liczyć w dzień na pomoc 14 samolotów gaśniczych.
Pożary trawią Teneryfę
Najtrudniejsza sytuacja jest na Teneryfie, a ogień pojawił się już w pobliżu bardzo popularnego miejsce wśród turystów - wulkanu Teide.
Koniecznie było zamknięcie dróg oraz ewakuacja ok. 150 osób z północno-wschodniej części wyspy. Znajdują się tam głównie gospodarstwa i domy letniskowe. Jak do tej pory nie dotarły do mediów informacje na temat ofiar pożaru.
Niemniej jednak zdjęcia, które coraz częściej pojawiają się w sieci pokazują, jak nierówną walkę prowadzą strażacy. Żywioł mógł strawić już nawet 2 tys. hektarów parku przyrody w rejonie wulkanu Teide.
Na szacowanie strat przyjdzie jednak czas. Strażacy wciąż walczą z pożarami, aby ocalić jak największy obszar wyspy. Dodajmy, że jak do tej pory nie ma zakłóceń na lotniskach na Teneryfie. Najgorsza sytuacja jest w gminach Arafo i Candelaria. W pozostałych regionach Teneryfy nie ma na ten moment zagrożenia pożarowego.
