Pilny komunikat wojska w środku nocy. Polska poderwała myśliwce!

Z nocy z 27 na 28 września 2025 roku zapamiętamy wyjątkowe napięcie na niebie. Około godziny 4:00 polskie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych wydało alarmujący komunikat – poderwano dyżurne pary myśliwskie, a naziemne systemy obrony powietrznej postawiono w stan najwyższej gotowości. Powodem była wzmożona aktywność rosyjskiego lotnictwa dalekiego zasięgu, które tej nocy przeprowadziło zmasowany atak rakietowo-dronowy na Ukrainę.

Wojsko reaguje natychmiast. „To działania prewencyjne”

„Uwaga. W związku z aktywnością lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej, wykonującego uderzenia na terytorium Ukrainy, rozpoczęło się operowanie polskiego i sojuszniczego lotnictwa w naszej przestrzeni powietrznej” – poinformowało Dowództwo Operacyjne RSZ na platformie X (dawny Twitter).

Jak podkreślono, decyzja o poderwaniu maszyn miała charakter prewencyjny. Działania zostały podjęte w celu ochrony granic, monitorowania sytuacji oraz zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańców, zwłaszcza w regionach przygranicznych.

„Dowództwo Operacyjne RSZ monitoruje bieżącą sytuację, a podległe siły i środki pozostają w gotowości do natychmiastowej reakcji” – dodano w komunikacie.

Zamknięte lotniska i napięta sytuacja w regionie

Z uwagi na rozwój sytuacji oraz ryzyko związane z działaniami rosyjskiego lotnictwa, zamknięto dwa lotniska cywilne – w Lublinie oraz Rzeszowie. Oba porty znajdują się w rejonach strategicznych, przez które często przebiegają trasy lotów patrolowych i misji NATO.

Takie środki ostrożności nie są nowością – w przeszłości również zdarzały się czasowe zamknięcia przestrzeni powietrznej, jednak skala obecnych działań i ich nagłość pokazują, jak poważnie potraktowano zagrożenie.

Rosja atakuje Ukrainę. Startują bombowce i drony

Według ukraińskiego portalu The Kyiv Independent, nocny alarm był reakcją na zmasowany rosyjski atak rakietowo-dronowy. Z lotniska Olenia wystartowało pięć bombowców Tu-95, a wkrótce potem kolejne maszyny. W całym kraju ogłoszono alarm lotniczy po wykryciu samolotów MiG-31K, które mogą przenosić pociski hipersoniczne.

Rosyjskie siły uderzyły m.in. dronami Shahed w wiele regionów Ukrainy. Największe zniszczenia odnotowano w Kijowie i Zaporożu. W stolicy kraju uszkodzono budynki mieszkalne i infrastrukturę, ranne zostało co najmniej pięć osób. W Zaporożu zniszczenia dotknęły dziewięciu domów, czternastu bloków oraz jednej szkoły i zakładu przemysłowego.

NATO i USA: jasny sygnał dla Moskwy

Kilka dni wcześniej sekretarz generalny NATO Mark Rutte poparł wypowiedź byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, który stwierdził, że państwa Sojuszu powinny być gotowe do zestrzeliwania rosyjskich samolotów i dronów, jeśli te naruszą ich przestrzeń powietrzną.

„Jeśli zajdzie taka potrzeba, zgadzam się z prezydentem Trumpem. Wojska NATO są szkolone do oceny takich zagrożeń i podejmowania odpowiednich decyzji” – mówił Rutte w rozmowie z Fox News.

Wypowiedź ta nabiera szczególnego znaczenia w kontekście wydarzeń z końca września. Polska, będąca jednym z kluczowych członków wschodniej flanki NATO, pełni istotną rolę w monitorowaniu sytuacji w regionie.

Noc grozy minęła, ale czujność pozostaje

Chociaż sytuacja została szybko opanowana, a komunikaty nie wskazują na bezpośrednie zagrożenie dla Polski, nocny alarm pokazał, że napięcie w regionie nie maleje. Poderwanie myśliwców i postawienie obrony powietrznej w stan gotowości to jasny sygnał: polskie siły zbrojne reagują błyskawicznie i zgodnie z procedurami sojuszniczymi.

W obliczu trwającej wojny za wschodnią granicą podobne nocne mobilizacje mogą powtarzać się coraz częściej.

źródło zdjęcia: Canva

Udostępnij: