Pięć osób nie żyje, jedna zaginiona, a dwie ocalały – to bilans dramatycznej katastrofy lotniczej, do której doszło w poniedziałek u wybrzeży Teksasu. Niewielki samolot należący do meksykańskiej marynarki wojennej, wykorzystywany w celach medycznych, runął do wód Zatoki Meksykańskiej nieopodal wyspy Galveston.
Zniknął z radarów w gęstej mgle
Samolot King Air ANX 1209, wykorzystywany przez organizację charytatywną niosącą pomoc dzieciom z ciężkimi oparzeniami, wystartował z Meridy w meksykańskim stanie Jukatan. Podczas podejścia do lądowania w rejonie międzynarodowego lotniska Scholes w Galveston, maszyna nagle zniknęła z radarów.
Warunki pogodowe były wyjątkowo trudne – w okolicy zalegała gęsta mgła, która znacznie ograniczała widoczność. To mogło mieć wpływ na przebieg lotu i późniejszą katastrofę.
Katastrofa nad wodą
Do tragedii doszło nad wodami Zatoki Galveston. Na pokładzie znajdowało się osiem osób – czterech wojskowych i czterech cywilów. Meksykańska marynarka potwierdziła, że pięć osób straciło życie, dwie udało się uratować, a los jednej wciąż pozostaje nieznany.
Amerykańska straż przybrzeżna nie przerwała akcji poszukiwawczej. Ratownicy przeszukują obszar, gdzie doszło do wypadku, próbując odnaleźć zaginioną osobę.
Śledztwo w toku
Na ten moment nie ustalono przyczyn katastrofy. Służby zarówno meksykańskie, jak i amerykańskie, rozpoczęły dochodzenie, mające na celu odtworzenie przebiegu ostatnich minut lotu. Niewykluczone, że gęsta mgła i możliwe problemy techniczne odegrały kluczową rolę w tragedii.
Źródło zdjęcia: Canva