Adrianna Biedrzyńska od lat obecna jest na polskiej scenie filmowej i teatralnej, jednak mało kto wie, że w życiu przeszła przez istne piekło. U aktorki w 2014 roku wykryto guza mózgu, a lekarze nie dawali jej większych szans na przeżycie. Jak poradzić sobie z tak ogromną traumą? Aktorka, znana doskonale widzom z serialu “Barwy Szczęścia” opowiedziała o swojej walce o zdrowie i życie.
Adrianna Biedrzyńska: „dowiedziałam się, że mam guza mózgu”
Znana i ceniona polska aktorka ma za sobą ciężkie chwile. Choć ostatnio w mediach gruchnęła wiadomość na temat rozpadu trzeciego małżeństwa Adrianny Biedrzyńskiej, to w tym samym wywiadzie dla magazynu Viva, aktorka opowiedziała również o walce ze śmiertelną chorobą. Trudne wydarzenia z przeszłości sprawiły, że na nowo zaczęła patrzeć na świat i jak podkreśliła w w rozmowie z magazynem:
Szczerze mówiąc, są to dla mnie traumatyczne wspomnienia i chciałabym do nich nie wracać.
U aktorki guza mózgu wykryto w 2014 roku. Wówczas Biedrzyńska rozpoczęła walkę o życie. Kłopoty ze zdrowiem odbiły się również na wyglądzie aktorki. To właśnie wtedy wycofała się z na jakiś czas z pracy. Jak podkreśliła:
Tylko wtedy, gdy w 2014 roku dowiedziałam się, że mam guza mózgu i musiałam przyjąć nie tylko chemię, ale i sterydy, a wraz z nimi mój organizm nasączył się 25 kilogramami wody. Wyglądałam jak monstrum z kreskówki. Nie wychodziłam wtedy na scenę, nie mówiąc już o kamerze. Nikt moich zdjęć z tamtego okresu nie widział, mam je głęboko schowane.
Adrianna Biedrzyńska z ust lekarza usłyszała szokującą diagnozę. Na początku choroby specjaliści nie dawali jej większych szans na wyzdrowienie.
Lekarz powiedział mi: „Daję ci trzy tygodnie do trzech miesięcy”. Popatrzyłam mu w oczy i powiedziałam: „Chciałabym zapalić papierosa”. Usłyszałam wykład na temat szkodliwości nikotyny. Powiedziałam więc: „Człowieku, dajesz mi trzy tygodnie do trzech miesięcy życia i zabraniasz mi zapalić papierosa?”. Teraz oczywiście śmieję się z tego wszystkiego.
Biedrzyńska nie ukrywa, iż wolałaby nie pamiętać tamtego okresu ze swojego życia.
Był (guz) w głębokim, uzłośliwiającym się stanie zapalnym, dlatego lekarze podjęli walkę z tym uzłośliwieniem. Kiedy guz był usuwany, po kilku miesiącach, stanu zapalnego już nie było. Spisuję to wszystko, jak to odczuwałam. Nie zapomnę… Miałam wtedy długie, na czerwono pomalowane paznokcie i wbijałam je w czubek głowy, do krwi… Chciałam poczuć inny ból, a nie ten od guza, ból kilkuwarstwowy, jak ja to nazywam. Pulsujący, ciągły, drętwy, kłujący, tętniący. Zebrały się w tej mojej głowie wszystkie bóle świata.
Nowe życie Adrianny Biedrzyńskiej
60-latka po wszystkich traumatycznych wydarzeniach, przez które musiała przejść, zdała sobie sprawę, że ma dla kogo żyć. Największym wsparciem i opoką jest dla niej córka Michalina. Jak przyznała, aktorka w rozmowie z magazynem Viva:
Nie ukrywam swojego wieku. Nie kokietuję tym, ile mam lat. Mam sześćdziesiątkę i wszyscy o tym wiedzą, wystarczy zajrzeć do Wikipedii (śmiech), a wygląd to już inna sprawa. Może dlatego, że czuję się dużo młodsza mentalnie, poza tym mam młodą duszę i, jak to się mówi u nas w środowisku… aktorki wieku nie mają. [...] Uważam, że co będzie, to będzie. Natomiast mam dla kogo żyć. Mam córkę, która w wielu sytuacjach jest też moją doradczynią: myślenia, patrzenia na świat, nowoczesności, mody. Przy niej cofam swój czas, młodnieję.