Bardzo często zapewniamy drugą osobę, że jej błędy nie są tak poważne i z pewnością istnieje z tego wyjście. Kiedy jednak pojawia się sytuacja, w której my mamy się przyznać do błędu, to pojawiają się schody. Nie chcemy tego robić i zwlekamy w czasie najdłużej, jak tylko możemy. Dlaczego tak się dzieje?
- Czujemy się wystawieni na ciosy
- Strach przed odpowiedzialnością
- Chcemy uchodzić za idealnych
- Boimy się poczuci bezużyteczności
- Boimy się straty
Czujemy się wystawieni na ciosy
Przyznając się do błędu, jesteśmy całkowicie pozbawieni broni. Musimy odnaleźć w sobie odwagę, aby faktycznie zacząć o tym rozmawiać i szczerze przeprosić. Odczuwamy wysoki poziom upokorzenia i wstydu.
Strach przed odpowiedzialnością
Przyznanie się oznacza ponoszenie odpowiedzialności, a właśnie tego większość z nas chce uniknąć. Boimy się tego do takiego stopnia, że wolimy utrzymywać w tajemnicy własne błędy. W końcu – skoro nie ma błędu, to nie ma kary.
Chcemy uchodzić za idealnych
Społeczne standardy wymuszają na nas zachowania, które uchodzą za idealne i perfekcyjne. Boimy się zatem złamać ten obraz samego siebie, który budowaliśmy bardzo długo. Wolimy zatem ukrywać nasze niedoskonałości i męczyć się w poczuciu winy, a wszystko w imię „perfekcyjności”.
Boimy się poczuci bezużyteczności
Taki strach pojawia się w momencie, kiedy o swoim błędzie musimy powiedzieć swojemu szefowi lub autorytetowi. Boimy się oceniania i określenia, że teraz jesteśmy bezużyteczni i bezwartościowi.
Boimy się straty
Niektóre błędy faktycznie mogą wywoływać prawdziwe poczucie strachu przed utratą danej osoby, ale w większości przypadków to nasze poczucie winy sprawia, że wyolbrzymiamy wagę błędu. Mimo wszystko boimy się, że osoba, na której nam zależy, odejdzie od nas i pozostaniemy sami. Chcąc to uniknąć, zaczynamy ukrywać swój błąd tak długo, jak tylko to jest możliwe.