Sytuacja, w której pasażerka samolotu odmówiła ustąpienia miejsca dziecku, nie tylko wywołała ogromne emocje w mediach społecznościowych, ale także miała poważne konsekwencje dla kobiety. Lawina hejtu, jaka na nią spadła, sprawiła, że niemal z dnia na dzień straciła pracę i została postawiona w roli publicznego wroga.
Burza w mediach po nagraniu Klaudii Halecjio
Ostatnie dni przyniosły prawdziwą burzę w polskich mediach społecznościowych. Wszystko zaczęło się od nagrania opublikowanego przez influencerkę Klaudię Halecję na Instagramie, w którym relacjonowała sytuację z pokładu samolotu, którym wracała do Polski.
Według jej relacji, w trakcie lotu miała miejsce kontrowersyjna sytuacja: starsza kobieta, która miała wykupione miejsce przy oknie, odmówiła jego ustąpienia kilkuletniemu dziecku, które rozpłakało się, pragnąc podziwiać widoki zza okna. Klaudia wyraziła zdziwienie zachowaniem pasażerki, twierdząc, że z empatii mogła ona oddać miejsce maluchowi.
Nagranie w mgnieniu oka rozprzestrzeniło się po sieci, wywołując falę komentarzy. Część internautów zgodziła się z influencerką, uznając zachowanie kobiety za chłodne i nieprzyjazne. Inni jednak stali na stanowisku, że skoro miejsce zostało opłacone, to pasażerka miała pełne prawo je zachować. Wśród osób, które wyraziły swoje zdanie w tej sprawie, znalazły się między innymi Blanka Lipińska i Anna Wendzikowska, które otwarcie nie zgodziły się z postawą Klaudii.
W minioną środę do sytuacji odniósł się także narzeczony Klaudii, który stanął w jej obronie.
Zobacz także: „Najłatwiej wyżyć się na kimś" - Narzeczony Halejcio staje w jej obronie po "aferze samolotowej"
Przez aferę w samolocie starciła pracę
Podobna sytuacja miała miejsce kilka miesięcy wcześniej w Brazylii i zakończyła się dla jednej z pasażerek przykro. Jennifer Castro, wówczas pracownica banku, odmówiła oddania swojego miejsca w samolocie czteroletniemu dziecku, które głośno płakało i domagało się siedzenia przy oknie. Ktoś nagrał tę sytuację i opublikował w sieci. Film natychmiast stał się wiralem, a Jennifer stała się celem ogromnej fali hejtu.
To, co powinno być zwykłym lotem, przekształciło się w absolutnie żenującą sytuację. Zostałam ukazana w złym świetle i poniosłam konsekwencje zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Byłam obiektem ataków i spekulacji ze strony ludzi, którzy nawet nie znają całej historii – mówiła w rozmowie z MailOnline.
W wyniku publicznego linczu Jennifer straciła pracę. Nie jest jasne, czy była to jej decyzja, czy bank postanowił się z nią rozstać w związku z medialnym zamieszaniem. Co więcej, z obawy przed hejtem przez długi czas bała się opuszczać dom.
W najbardziej gorącym momencie afery praktycznie przestałam wychodzić z domu. Najbardziej zdziwiło mnie to, że osoba, która nie miała z tą sytuacją nic wspólnego, zaczęła mnie nagrywać bez zgody, obrażała i usiłowała publicznie poniżyć tylko dlatego, że nie chciałam się zamienić miejscami – wspomina.
Obecnie Castro już nie pracuje w banku, jednak zyskała nieoczekiwaną popularność w mediach społecznościowych. Jej profil na Instagramie śledzą już niemal dwa miliony osób, a ona sama rozpoczęła karierę influencerki.
Jednak Jennifer nie zamierza zostawić tej sprawy bez reakcji. Postanowiła podjąć kroki prawne przeciwko liniom lotniczym, na pokładzie których doszło do incydentu.
Zdecydowałam się pozwać linie lotnicze, bo to, co mnie spotkało, było niezwykle poniżające. Sytuacja nigdy nie powinna była zabrnąć tak daleko – mówi. - W tym pozwie nie chodzi o odszkodowanie, tylko ustalenie jasnych zasad w takich przypadkach. Wszyscy mamy swoje prawa i trzeba ich przestrzegać – niezależnie od tego, co kto o tym sądzi.
Zebrane dowody miały również posłużyć w sprawie przeciwko osobie, która nagrała Jennifer bez jej zgody i upubliczniła nagranie, co naraziło ją na ogromny hejt.
Gdzie leży granica?
Obie sytuacje – zarówno polska „afera samolotowa”, jak i historia Jennifer Castro – pokazują, jak łatwo internetowe społeczności potrafią podzielić się na dwa obozy i oceniać sytuacje, często nie znając całego kontekstu. W dobie mediów społecznościowych jedno nagranie może zmienić życie człowieka, stając się pretekstem do debaty na temat praw, empatii i społecznych oczekiwań. Pytanie jednak pozostaje – gdzie leży granica między zwykłą opinią a publicznym linczem?
źródło zdjeć: TikTok, Canva, Instagram @jeniffercastro