Tragedia w świecie sportu. Zaledwie 21-letni zawodnik mieszanych sztuk walki zmarł kilka dni po walce, która miała być początkiem jego wielkiej kariery. Był zdrowy, pełen energii, gotowy na sukces – nic nie zapowiadało dramatu, który rozegrał się w kolejnych dniach. Jego życie przerwała choroba, o której wielu nigdy nie słyszało – cicha, zdradliwa i niezwykle niebezpieczna.
To miała być jego przepustka do wielkiej kariery – debiutancka walka, która miała otworzyć drzwi do świata zawodowego MMA. Jednak zamiast świętowania sukcesu, kilka dni później bliscy, przyjaciele i trenerzy żegnali Jake’a Sendlera – młodego, utalentowanego zawodnika z Melbourne. Sportowiec zmarł w szpitalu zaledwie kilka dni po walce. Miał tylko 21 lat.
Do tragicznych wydarzeń doszło niedługo po jego występie na gali Road to HEX, która odbyła się 2 marca w Melbourne. Choć Jake zakończył walkę i wydawało się, że wszystko jest w porządku, jego stan zdrowia zaczął się gwałtownie pogarszać. Został przewieziony do szpitala, gdzie trafił na oddział intensywnej terapii. Mimo wysiłków lekarzy i wprowadzenia go w stan śpiączki farmakologicznej, nie udało się go uratować. Zmarł 13 marca.
Jake Sendler był nie tylko sportowcem – jednocześnie kształcił się, by zostać nauczycielem wychowania fizycznego. Ambitny, zdyscyplinowany i pełen pasji – jak mówili o nim bliscy. Jego śmierć poruszyła społeczność sportową, a pożegnanie opublikowane na Instagramie jego klubu, Mat Masters Academy, porusza do głębi:
Walczył nie tylko w oktagonie, ale i w życiu. Jego siła, hojność i serce zostaną z nami na zawsze. Jake to był wojownik z krwi i kości. Jego cicha walka z chorobą odebrała mu życie, ale nie zdołała złamać jego ducha.
„czcijmy jego pamięć, szerząc świadomość o tej śmiertelnej chorobie. Jego dziedzictwo to nie tylko siła fizyczna, ale przede wszystkim dobro, które dawał innym.
Sharone Sendler – matka Jake’a – od momentu śmierci syna mówi o jednym: nie chce, by tragedia, która spotkała jej rodzinę, poszła na marne. Chce uświadamiać innych, czym jest chorobą, z powodu której zmarł jej ukochany syn i ważna jest wiedza na temat jej objawów. – „To cichy zabójca” – mówi cytowana przez "New York Post".
Rabdomioliza – cichy wróg sportowców
Okazało się, że przyczyną śmierci młodego zawodnika była rabdomioliza – choroba, która często przebiega skrycie, a może prowadzić do dramatycznych konsekwencji. To stan, w którym dochodzi do rozpadu mięśni, a uwolnione z nich toksyny trafiają do krwiobiegu. Największe zagrożenie? Nerki – mogą przestać działać w wyniku zbyt dużego stężenia mioglobiny i innych produktów rozpadu mięśni.
W wielu przypadkach rabdomioliza pojawia się u zdrowych osób – może być wynikiem skrajnego wysiłku fizycznego, odwodnienia, urazów, stosowania niektórych leków lub suplementów. W przypadku sportowców – zwłaszcza tych, którzy trenują bardzo intensywnie – ryzyko znacznie wzrasta.
Najczęstsze objawy to silny ból mięśni, osłabienie, ciemne zabarwienie moczu (czasem przypominające kolor coli), gorączka, nudności. W skrajnych przypadkach – zaburzenia pracy serca, wątroby i nerek.
Leczenie polega przede wszystkim na szybkim nawodnieniu organizmu (często dożylnym), kontroli funkcji nerek oraz, w cięższych przypadkach, hospitalizacji. Kluczowe jest jednak wczesne rozpoznanie – im szybciej choroba zostanie wykryta, tym większa szansa na pełne wyzdrowienie.
Zobacz także: Budka Suflera w żałobie. Odszedł wielki artysta
źródło zdjęć: Instagram, Canva