Trzy kobiety, trzy marzenia: Stewardesy, które zginęły w Smoleńsku

10 kwietnia 2010 roku to data, która na zawsze zapisała się w historii Polski jako dzień wielkiej narodowej tragedii. W katastrofie prezydenckiego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób – elita polityczna, wojskowa i duchowa kraju. Wśród ofiar znalazły się także trzy młode stewardesy: Justyna Moniuszko, Barbara Maciejczyk i Natalia Januszko. Każda z nich miała przed sobą życie pełne planów, marzeń i ambicji, które zostały brutalnie przerwane. Poznajmy ich historię…

Natalia Januszko – „Pozytywnie szalona” najmłodsza z ofiar

Natalia Januszko miała zaledwie 23 lata. Choć pierwotnie planowała zostać weterynarzem, nie dostała się na studia i postanowiła spróbować sił jako stewardesa. Z czasem ta praca stała się jej pasją.

Jej znajomi wspominali ją jako osobę pełną życia i energii, która wnosiła pozytywną atmosferę wszędzie, gdzie się pojawiała.

Do tej pory słyszę w głowie jej głos i śmiech, widzę jej twarz – powiedziała jej przyjaciółka w rozmowie z „Newsweekiem”.

Choć była najmłodsza w załodze, wyróżniała się dojrzałością i odpowiedzialnością. Pracując na pokładzie rządowych samolotów, czuła się dumna z tego, co robiła. Jej marzenia o medycynie weterynaryjnej niestety już nigdy się nie spełnią.

Zdjęcie Trzy kobiety, trzy marzenia: Stewardesy, które zginęły w Smoleńsku #1

Justyna Moniuszko – Miss Politechniki i pasjonatka lotnictwa

Zaledwie dwa lata starsza od Natalii była Justyna Moniuszko, absolwentka Politechniki Warszawskiej, którą w 2006 roku wybrano Miss uczelni. Od dziecka fascynowało ją latanie – chciała zostać pilotką i otworzyć własną szkołę spadochronową.

Wśród znajomych uchodziła za osobę niezwykle ambitną, zdeterminowaną i pełną pasji. Regularnie brała udział w skokach spadochronowych – nie bała się wyzwań.

Jej brat napisał o niej poruszające słowa:

Nie zostanie już pilotem ani nie będzie pracować jako inżynier lotnictwa, nie będzie żoną, ani matką.

Latanie było dla niej nie tylko zawodem, ale życiową misją.

Barbara Maciejczyk – głos rozsądku i symbol profesjonalizmu

Najstarsza z trójki, Barbara Maciejczyk, miała 29 lat i od 2007 roku służyła w 36. Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego. Cechowała ją surowość wobec procedur i nieustępliwe podejście do bezpieczeństwa – niezależnie, czy pasażerem był zwykły obywatel, czy premier.

Jej lojalność wobec obowiązku była legendarna. Potrafiła cofnąć pana premiera na miejsce – wspominają współpracownicy.

Z zapisu czarnej skrzynki wiadomo, że już przed podejściem do lądowania sygnalizowała niepokój.

Panie dyrektorze, wróćmy – miała powiedzieć 14 minut przed tragedią.

Dla rodziców jej śmierć była ciosem, z którym trudno się pogodzić.

Tym kościom trzeba dać święty spokój! – apelowała jej matka po drugiej ekshumacji, sprzeciwiając się kolejnej.

Nie tylko ofiary – także bohaterki

Justyna, Barbara i Natalia były nie tylko pracownicami na służbie państwa, ale przede wszystkim młodymi kobietami z marzeniami, planami i miłością do życia. Ich historie pokazują, jak krucha potrafi być przyszłość i jak nagle może zostać przerwana. Ich śmierć to nie tylko element wielkiej narodowej tragedii – to również osobisty dramat tych, którzy je znali i kochali.

Źródło zdjęcia: Wikipedia

Udostępnij: