Patrycja i Łukasz z niecierpliwością oczekiwali narodzin swojego pierwszego dziecka. Marzyli o chwili, w której wrócą do domu jako pełna, trzyosobowa rodzina. Gdy w szpitalu w Jeleniej Górze na świat przyszedł ich synek Antoś, wydawało się, że to marzenie właśnie się spełnia. Niestety, radość nie trwała długo. Tuż po porodzie personel medyczny zdecydował, że dziecko nie może opuścić placówki razem z rodzicami. Jako powód wskazano stan zdrowia obojga
- Szczęście przerwane przez decyzję lekarzy
- Decyzja bez rozmowy i bez czasu na naukę
- Brak konsultacji i decyzja sądu
- Rodzice walczą o odzyskanie synka
Szczęście przerwane przez decyzję lekarzy
Patrycja i Łukasz z niecierpliwością oczekiwali narodzin swojego pierwszego dziecka. Tuż po porodzie personel medyczny zdecydował, że dziecko nie może opuścić placówki razem z rodzicami. Jako powód wskazano stan zdrowia obojga. Poszkodowani uważają, że szpital odebrał im synka bo są niepełnosprawni!
– Patrycja porusza się na wózku inwalidzkim i korzysta z balkonika, Łukasz zmaga się z przewlekłą chorobą wymagającą leczenia. – Skreślili mnie od razu, jeszcze zanim pokazaliśmy, że sobie poradzimy – mówi kobieta ze łzami w oczach.
Decyzja bez rozmowy i bez czasu na naukę
Historia pary została przedstawiona w programie TVP "Reporterzy". Wynika z niej, że decyzję o odebraniu dziecka podjęto zaledwie po jednej dobie pobytu w szpitalu. Lekarze mieli ocenić, że świeżo upieczeni rodzice nie radzą sobie z podstawową opieką – karmieniem i przewijaniem. Patrycja i Łukasz tłumaczą jednak, że to ich pierwsze dziecko, a każda młoda para potrzebuje czasu, by nauczyć się nowych obowiązków.
Na prywatnych nagraniach wideo widać, jak ojciec karmi dziecko butelką i zmienia mu pieluszkę. Nie było więc tak, że zupełnie nie podejmowali prób opieki. Mimo to, decyzja zapadła błyskawicznie, a rozmowy lekarzy zarejestrowane przez rodzinę pokazują, że nie chciano brać na siebie odpowiedzialności za ewentualne problemy.
– Nikt nie chciał się pod tym podpisać – słychać na nagraniu.
Brak konsultacji i decyzja sądu
Bez wcześniejszych rozmów z rodzicami czy babcią dziecka, która deklarowała chęć pomocy, szpital skierował sprawę do MOPS-u. Wystarczył jeden e-mail, by sprawa trafiła do sądu rodzinnego. W efekcie Antoś został objęty zabezpieczeniem i umieszczony w rodzinie zastępczej – aż 500 kilometrów od rodzinnego miasta.
Adwokat Ernest Ziemianowicz w rozmowie z reporterami podkreśla:
– Odbiór dziecka następuje błyskawicznie, często bez głębszej analizy sytuacji, natomiast proces powrotu dziecka do rodziny może ciągnąć się miesiącami, a nawet latami.
Rodzice walczą o odzyskanie synka
Antoś spędził w szpitalu cztery miesiące, zanim został przeniesiony do rodziny zastępczej. Odległość znacząco utrudnia kontakty z rodzicami, jednak Patrycja i Łukasz nie tracą nadziei. Jak zapowiadają, będą walczyć o prawo do wychowywania własnego dziecka.
– Chcemy tylko jednego – żeby nas oceniano po tym, co robimy, a nie po tym, jak wyglądamy albo na co chorujemy – mówi Łukasz. Ich historia budzi emocje i prowokuje pytania o to, gdzie leży granica między troską o dobro dziecka a dyskryminacją z powodu niepełnosprawności.
Źródło zdjęcia: Canva