W piątkowe popołudnie (22 sierpnia) mieszkańcy Chorzowa byli świadkami wstrząsających wydarzeń. Około godziny 14:15, na ulicy Siemianowickiej, tuż obok przystanku autobusowego, 47-letni mężczyzna zaatakował przechodnia nożem. Mimo natychmiastowej reanimacji, ofiara nie przeżyła.
- Świadkowie zatrzymali napastnika
- Czy nóż pochodził ze sklepu mięsnego?
- Policja i prokuratura na miejscu tragedii
- Mieszkańcy w szoku
- Dlaczego doszło do ataku?
Świadkowie zatrzymali napastnika
Według informacji przekazanych przez rzecznika chorzowskiej policji Karola Kołaczka, sprawca – 47-letni mieszkaniec Chorzowa – został ujęty jeszcze przed przyjazdem służb. To świadkowie, którzy nie pozostali obojętni, obezwładnili mężczyznę i natychmiast powiadomili policję.
– Sprawca jest już w naszych rękach. Trwają czynności, które mają wyjaśnić wszystkie szczegóły tego makabrycznego zdarzenia – powiedział Kołaczek.
Czy nóż pochodził ze sklepu mięsnego?
Nieoficjalne ustalenia wskazują, że napastnik tuż przed atakiem mógł ukraść nóż z pobliskiego sklepu mięsnego. Świadkowie zauważyli, że biegał po ulicy, zachowując się w dziwny i niepokojący sposób. Chwilę później doszło do ataku, którego skutki okazały się śmiertelne.
Śledczy badają, czy sprawca był pod wpływem alkoholu bądź środków odurzających, a także czy wcześniej znał swoją ofiarę.
Policja i prokuratura na miejscu tragedii
Na miejscu zdarzenia natychmiast pojawiły się patrole policji, straż pożarna oraz ratownicy medyczni. Niestety, mimo długiej reanimacji, życia zaatakowanego mężczyzny nie udało się uratować.
Prokuratura Rejonowa w Chorzowie wszczęła śledztwo w sprawie zabójstwa. Śledczy mają ustalić dokładne okoliczności tragedii i sprawdzić, czy mężczyzna działał z premedytacją, czy też jego zachowanie było wynikiem nagłego impulsu.
Mieszkańcy w szoku
Dla lokalnej społeczności to wydarzenie jest ogromnym ciosem. Wielu mieszkańców podkreśla, że do tej pory „krajcok” – jak potocznie nazywana jest okolica – uchodził za miejsce bezpieczne, w którym nie dochodziło do podobnych zdarzeń.
– To nie do uwierzenia. Kilka minut wcześniej wracałam tędy z zakupów. Gdybym szła trochę wolniej, mogłam być w tym samym miejscu, gdzie zaatakował – mówi jedna z mieszkanek, która wciąż nie może dojść do siebie po tragedii.
Dlaczego doszło do ataku?
Najważniejsze pytanie, na które dziś wszyscy oczekują odpowiedzi, brzmi: co skłoniło 47-latka do tak brutalnego czynu? Policja nie wyklucza, że mężczyzna zmagał się z problemami psychicznymi albo działał pod wpływem używek.
Pewne jest jedno – sprawa wstrząsnęła całym regionem i pokazała, że dramatyczne sytuacje mogą wydarzyć się w najmniej spodziewanym momencie.
źródło zdjęcia: Canva