Jeszcze niedawno uśmiechnięty, pełen energii, dzielił się z fanami codziennością u boku żony Anity i dwójki dzieci. Dziś Adrian Szymaniak, znany widzom z 3. edycji programu „Ślub od pierwszego wejrzenia”, mówi o swoim życiu zupełnie inaczej. W poruszającej rozmowie wyemitowanej w „Dzień Dobry TVN” ujawnił, że zmaga się z jednym z najcięższych nowotworów mózgu.
Anita i Adrian Szymaniakowie to para, którą widzowie poznali w 3. edycji popularnego programu „Ślub od pierwszego wejrzenia”. Format zakłada, że osoby szukające miłości spotykają się po raz pierwszy dopiero… na własnym ślubie. Choć dla wielu taka formuła może brzmieć jak ryzyko, dla nich okazała się początkiem prawdziwego uczucia.
Od samego początku złapali wspólny język i szybko zbudowali relację opartą na wzajemnym zaufaniu i zrozumieniu. Jedyną przeszkodą była odległość, ponieważ mieszkali w różnych częściach Polski. Mimo to postanowili zawalczyć o siebie – i wygrali. Związek przetrwał próbę czasu, a dziś Anita i Adrian są małżeństwem z wieloletnim stażem i rodzicami dwójki dzieci.
Choroba Adriana ze "Ślubu..."
Choć jeszcze niedawno dzielili się z fanami wspólnym życiem pełnym miłości i radości, dziś zmagają się z najtrudniejszym wyzwaniem. Latem Adrian trafił do szpitala z niepokojącymi objawami neurologicznymi. Początkowo nie było wiadomo, co dokładnie się dzieje. Z czasem pojawiło się podejrzenie guza mózgu, które niestety się potwierdziło.
Adrian przeszedł operację usunięcia zmiany, jednak pojawiły się komplikacje – między innymi krwiak, który wymagał kolejnej interwencji chirurgicznej. Choć jego stan fizyczny i psychiczny wystawiony został na próbę, Adrian nie przestaje walczyć – i publicznie dzieli się swoją historią, by dać innym nadzieję.
Adrian ze "Ślubu od pierwszego wejrzenia" ma glejaka
W miniony wtorek Anita i Adrian pojawili się w programie „Dzień Dobry TVN”, gdzie opowiedzieli o swoim codziennym zmaganiu się z diagnozą i planach na leczenie.
Adrian odpoweidział o pierwszych objawiach, które wyraźnie go zaniepokoiły.
W piątek, przeglądając coś na telefonie zauważyłem, że ekran wyskakuje mi poza telefon. To było takie przerażająco niezrozumiałe, co się dzieje. Zgoniłem to na tabletki, jakie dostałem od psychiatry. Wzięliśmy z Anitą ulotkę i przeczytaliśmy specyfikę leku - było tam, że objawy mogą być różne. W sobotę stojąc na czerwonym świetle, na masce wyświetlił mi się obraz postaci z bajki, którą ogląda Bianka, takie kotki tańczące. Przecierałem oczy ze zdumienia, oklepałem twarz, ale ten obraz widziałem - mówł w Dzień Dobry TVN.
Padły słowa, które trudno było wypowiedzieć i jeszcze trudniej usłyszeć.
Do samego końca wierzyłem, że ta diagnoza będzie łagodniejsza. A teraz się zastanawiam: za co, dlaczego? Przecież osiągnąłem maksymalny poziom pecha w całym nieszczęściu. Diagnoza to giloblastomia czwartego stopnia, mówiąc potocznie glejak czwartego stopnia, czyli najbardziej złośliwy, najbardziej agresywny nowotwór mózgu, jaki istnieje – mówił Adrian, z trudem powstrzymując łzy.
Diagnoza glejaka IV stopnia (glejaka wielopostaciowego) oznacza walkę z jednym z najbardziej agresywnych nowotworów ośrodkowego układu nerwowego. Rokowania są poważne, ale Adrian nie chce się poddawać. Wciąż wierzy, że uda się zatrzymać rozwój choroby.
Choć przed nim radioterapia i chemioterapia, Adrian szuka też nowoczesnych metod leczenia i możliwości udziału w badaniach klinicznych:
Jest jedna metoda kontynuacji leczenia, na którą chciałbym się załapać. Wiem, że w Polsce są prowadzone badania kliniczne w trzech obiektach (...). Jest to również prowadzone komercyjnie, natomiast są to ogromne koszty – 120 tys. zł miesięcznie i jest sugestia, żeby przez dwa lata tę metodę mieć wdrożoną w życie – wyznał Szymaniak.
To ogromne wyzwanie finansowe i emocjonalne, ale Anita i Adrian nie są sami. Od początku choroby mogą liczyć na wsparcie fanów, przyjaciół i bliskich, którzy trzymają za nich kciuki i wspierają ich na różne sposoby.
Zobacz także: Dramat w życiu Adriana z „ŚOPW”! Znów w szpitalu – żona apeluje do fanów
źródło zdjęć: @adrian_szz