Do dramatycznych wydarzeń doszło 20 sierpnia w miejscowości Glewiec w powiecie proszowickim. Podczas domowej kłótni radna Prawa i Sprawiedliwości, Lidia B., miała ugodzić swojego męża nożem w udo. Jak ustalili śledczy, nie był to pierwszy przypadek przemocy w tym domu. Prokuratura twierdzi, że kobieta od pięciu lat miała regularnie znęcać się nad mężem oraz grozić mu. Radna została zatrzymana i decyzją sądu spędzi najbliższe trzy miesiące w areszcie tymczasowym.
- Radna z szacunkiem w lokalnej społeczności
- Prokuratura: pięć lat przemocy w czterech ścianach
- Między lojalnością a strachem
- Zarzuty i możliwe konsekwencje
- Szok w Glewcu i pytania bez odpowiedzi
Radna z szacunkiem w lokalnej społeczności
Jeszcze niedawno Lidia B. była postrzegana jako aktywna i energiczna kobieta, która zdobyła mandat radnej powiatowej z list PiS. W wyborach otrzymała poparcie 175 mieszkańców. Wraz z mężem prowadziła gospodarstwo rolne i udzielała się w Kole Gospodyń Wiejskich.
Mieszkańcy Glewca są w szoku. — Razem z Jurkiem uprawiają wielohektarowe gospodarstwo. Tak pięknie im wszystko rośnie, takie wielkie marchewki. Nigdy nie widziałam, żeby się kłócili. To prawdziwi Polacy — mówiła w rozmowie z Super Expressem sąsiadka pary.
Jej słowa kontrastują jednak z ustaleniami śledczych.
Prokuratura: pięć lat przemocy w czterech ścianach
Według prokuratury, za zamkniętymi drzwiami gospodarstwa miało dochodzić do powtarzających się awantur. Lidia B. miała nie tylko grozić mężowi, ale także wszczynać kłótnie i stosować przemoc.
Kulminacją miało być sierpniowe zajście, kiedy podczas kolejnej kłótni radna sięgnęła po nóż. Jej mąż, Jerzy B., został ugodzony w udo i trafił pod opiekę lekarzy. Na szczęście jego obrażenia okazały się niegroźne.
Początkowo mężczyzna potwierdził, że żona od lat stosowała wobec niego przemoc psychiczną i fizyczną. Jednak w kolejnych zeznaniach złagodził swoje stanowisko. Nie chciał mówić o szczegółach incydentu i stwierdził, że „żona jest w gruncie rzeczy dobrym człowiekiem”.
Między lojalnością a strachem
Sytuacja w małżeństwie B. wywołała szeroką dyskusję w lokalnej społeczności. Część mieszkańców nadal nie może uwierzyć, że szanowana działaczka i rolniczka mogła dopuścić się takich czynów. Inni twierdzą, że radna była osobą dominującą, a jej mąż — cichy i spokojny — od dawna pozostawał w jej cieniu.
— Czasami tak jest, że ludzie udają szczęśliwą rodzinę, a prawda wychodzi dopiero przy tragedii — komentuje anonimowo jeden z sąsiadów.
Sam Jerzy B. miał nawet powiedzieć dziennikarzom, że zamiast rozwodu rozważa terapię małżeńską.
Zarzuty i możliwe konsekwencje
Prokurator Oliwia Bożek-Michalec, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Krakowie, poinformowała, że radna usłyszała zarzut znęcania się nad mężem oraz spowodowania lekkich obrażeń ciała. Grozi jej kara więzienia, a sprawa będzie miała również poważne konsekwencje polityczne – tymczasowy areszt oznacza, że Lidia B. przez najbliższe miesiące nie będzie mogła uczestniczyć w pracach rady powiatu.
Na razie nie wiadomo, jaką decyzję podejmie partia, z list której radna zdobyła mandat.
Szok w Glewcu i pytania bez odpowiedzi
Dla mieszkańców Glewca to ogromny cios. Lidia B. była osobą rozpoznawalną i aktywną w życiu społecznym. Teraz, zamiast reprezentować lokalną społeczność, odpowiada przed wymiarem sprawiedliwości.
Śledczy będą musieli ustalić, czy dramat w małżeństwie B. był efektem wieloletniego konfliktu, czy też sierpniowa awantura była jednorazowym incydentem. Jedno jest pewne — sprawa odbiła się szerokim echem w całej Polsce i zapewne jeszcze długo będzie komentowana.
źródło zdjęcia: Canva