Tuż przed finałem 11. edycji „Ślubu od pierwszego wejrzenia” doszło do sytuacji, która zaskoczyła zarówno widzów, jak i twórców programu. Maciej Walkowiak, tworzący eksperymentalną małżeńską parę z Kasią, nagle ogłosił, że nie chce już być częścią formatu. Jego odejście stało się początkiem internetowej burzy, która błyskawicznie wymknęła się spod kontroli. Teraz uczestnik postanowił opublikować obszerne oświadczenie, w którym ujawnił, jak wyglądały kulisy narastającej presji i hejtu.
- Nieoczekiwane odejście przed finałem
- Maciej odpowiada na falę hejtu: "To choroba naszych czasów"
- "Zrobiono ze mnie kłamliwego nałogowca"
- Dlaczego naprawdę odszedł? "Powód był zupełnie inny"
- Burza trwa, ale uczestnik stawia granice
Nieoczekiwane odejście przed finałem
Zapowiedź ostatniego odcinka programu mocno zszokowała fanów. W zwiastunie widać było, że Maciej pojawia się na planie, jednak w rzeczywistości tuż przed finałem poinformował produkcję, że wycofuje się z udziału. Jak tłumaczył, poczuł, że jego dobre imię zostało naruszone, a sposób przedstawienia jego osoby w programie miał być dla niego krzywdzący.
Decyzja ta odbiła się szerokim echem. W mediach społecznościowych momentalnie pojawiła się masa komentarzy — niestety, wiele z nich pełnych ataków i insynuacji.

Maciej odpowiada na falę hejtu: "To choroba naszych czasów"
W obszernym wpisie opublikowanym na Instagramie Maciej przyznał, że pierwszy raz tak mocno odczuł, czym jest internetowy hejt. Jego zdaniem skala agresji, z jaką się spotkał, pokazuje, jak bardzo ludzie zapomnieli o empatii.
Jeszcze niedawno nie wierzyłem, że hejt naprawdę może niszczyć życie. Teraz wiem, jak bardzo jest to destrukcyjne. Emocje, zdrowie psychiczne, granice — to wszystko przestaje mieć znaczenie — napisał uczestnik.
Dodał również, że nikt nie zastanawia się, jaki wpływ takie komentarze mają na rodziny, współpracowników czy osoby, które go znają prywatnie.
"Zrobiono ze mnie kłamliwego nałogowca"
Walkowiak podkreślił, że najbardziej zabolały go fałszywe oskarżenia dotyczące rzekomych nałogów.
Można mówić, że komuś nie podoba się czyjś styl czy sposób bycia, ale wmawianie komuś patologii to przesada. Nagle stałem się w oczach ludzi osobą z problemami, których nigdy nie miałem — wyjaśnił.
Jak dodał, komentarze internautów odmalowały go jako człowieka uzależnionego, podczas gdy — jak zaznacza — od 30 lat uprawia sport, jest trenerem dzieci i prowadzi zdrowy styl życia.
Dlaczego naprawdę odszedł? "Powód był zupełnie inny"
W podsumowaniu swojego wpisu Maciej odniósł się do teorii widzów sugerujących, że opuścił program przez „rzekome fajki”.
Serio myślicie, że zrezygnowałbym przez takie rzeczy? To absurd. Powód leżał zupełnie gdzie indziej. Wystarczy trochę empatii, żeby to zrozumieć — dodał.
Choć nie ujawnił szczegółów, zasugerował, że odejście było związane z kwestiami, które wykraczają poza program i sposób jego przedstawienia na ekranie.
ZOBACZ TAKŻE: Finał „The Voice of Poland”. Kto ostatecznie zwyciężył 16. edycję?
Burza trwa, ale uczestnik stawia granice
Oświadczenie Macieja ma być próbą zamknięcia całej sytuacji i jasnym sygnałem, że nie zamierza dłużej tolerować kłamstw i internetowej nienawiści. Jego wpis wywołał lawinę reakcji — tym razem bardziej wspierających niż atakujących. Wiele osób zwróciło uwagę, że w świecie reality-shows granica między rozrywką a realnym życiem uczestników bywa wyjątkowo cienka.
źródło zdjęć: @slubodpierwszegowejrzenia_tvn