Anna Lewandowska to jedna z najbardziej wpływowych Polek ostatnich lat. Dla tysięcy kobiet stała się symbolem samodyscypliny i motywacji, ale rosnąca popularność ma też swoją ciemną stronę, ciągła ocena, hejt i powierzchowne opinie to coś, z czym mierzy się niemal codziennie. Dzisiaj nie przejmuje się komentarzami na swój temat i jak mówi, robi swoje.
Anna Lewandowska od lat funkcjonuje w przestrzeni publicznej jako jedna z najbardziej rozpoznawalnych Polek. Choć wiele osób wciąż postrzega ją przede wszystkim jako żonę Roberta Lewandowskiego – najpopularniejszego polskiego piłkarza, jej życiorys pokazuje coś zupełnie innego. To utytułowana sportsmenka, trenerka, przedsiębiorczyni i bizneswoman, która z powodzeniem rozwija kilka dobrze prosperujących firm związanych ze zdrowym stylem życia. Prywatnie spełnia się także w roli żony i mamy dwóch córeczek, a jej aktywność w mediach społecznościowych sprawiła, że dla tysięcy kobiet stała się idolką i inspiracją.
Anna Lewandowska o opiniach na swój temat
Popularność ma jednak także swoją cenę. Anna Lewandowska od lat mierzy się z publiczną oceną, stereotypami i nieprzychylnymi komentarzami, które regularnie pojawiają się pod jej adresem.
O kulisach życia w świetle reflektorów Lewandowska opowiedziała ostatnio w podcaście „Jestem kobietą”, prowadzonym przez Aleksandrę Kwaśniewską. Rozmowa dotyczyła m.in. opinii, które krążą na jej temat, a które jak sama przyznała, często nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością.
Sportsmenka w żartobliwym tonie odniosła się do komentarzy dotyczących jej wyglądu:
My kobiety jesteśmy opiniowane głównie przez wygląd i często opinia przez wygląd jest pewną oceną charakteru. Ostatnio spotkałam się z komentarzami, że wyglądam na niesympatyczną, ale wydaje mi się, że to jest dlatego, że mam duży nos. Ostatnio się śmiałyśmy z moją koleżanką, że małe nosy w stylu Disneya jak Bambi, to są sympatyczne postacie po prostu. Wiecie, Paulinka Krupińska, Marinka i tak dalej. A jak ktoś ma większy nos, to wygląda na mniej sympatyczną, więc biorę to na klatę. Ale nie mnie oceniać, czy jestem sympatyczna, czy nie.
W dalszej części rozmowy Anna Lewandowska zdobyła się na wyjątkową szczerość. Przyznała, że przez wiele lat świadomie ukrywała swoje emocje, starając się sprostać oczekiwaniom otoczenia i roli, jaką pełniła u boku męża.
Ocenia się wiele rzeczy, wiele wypowiedzi, czasami wyrwanych z kontekstu i czasami ktoś chce coś przekazać w danej chwili, czuje inną emocję, a często jest to odbierane inaczej. Myślę, że raczej jestem transparentną osobą. Jestem osobą kontrowersyjną i niekontrowersyjną, pokorną i niepokorną – pokorną poprzez sport, ale lubię mieć swoje zdanie. Czy jestem łatwa? Nie do końca. Myślę, że jestem silną kobietą, ale bardzo emocjonalną.
Jak wyznała, przez długi czas chowała swój prawdziwy charakter:
Przez wiele lat miałam taką pewną maskę na sobie, gdzie chciałam chować właśnie ten mój charakter i moje emocje czy niektóre zachowania, bo chciałam być na tyle silna, zaradna, odpowiedzialna i na tyle dobrze reprezentacyjna dla mojego męża, że gdzieś tę pewną tożsamość chowałam za maską.
Anna Lewandowska podkreśliła, że z biegiem lat nauczyła się dystansu do opinii innych. Dziś nie śledzi już internetowych komentarzy i nie pozwala, by wpływały na jej samopoczucie.
Dzisiaj jak mam 37 lat, mogę śmiało powiedzieć, że jestem bardzo emocjonalną osobą. Często płaczę, często się wzruszam, potrzebuję przytulenia, zrozumienia, wysłuchania i trochę mi też coraz bardziej tego brakuje.
Jak zaznaczyła, macierzyństwo i życiowe doświadczenia zmieniły jej perspektywę:
Kiedyś czytało się te komentarze i artykuły na swój temat, teraz naprawdę tego nie śledzę w ogóle, nie przejmuję się tym. Robię swoje, pracuję.
Jednocześnie dodała, że choć bywa postrzegana przez pryzmat stereotypów, ma pewność jednego:
Można o mnie mówić różne rzeczy wedle stereotypów, które mamy w dzisiejszym świecie typu żona piłkarza, żona znanego męża, żona bogatego męża, ale myślę, że nikt nie może odebrać mi w jakimś stopniu mojej ambicji i pracowitości.

źródło zdjęć: Kapif