Tatiana Schlossberg, wnuczka prezydenta Johna F. Kennedy’ego i ceniona dziennikarka ekologiczna, zmarła w wieku zaledwie 35 lat. Świat obiegła ta smutna wiadomość we wtorek, 30 grudnia. Młoda kobieta od miesięcy walczyła z poważną chorobą, której nie udało się pokonać – cierpiała na ostrą białaczkę szpikową.
Kim była Tatiana Schlossberg?
Tatiana była córką Caroline Kennedy – jedynego żyjącego dziecka prezydenta JFK – i Edwina Schlossberga. Sama kontynuowała tradycje rodzinne, angażując się w ważne sprawy społeczne. Pracowała jako dziennikarka specjalizująca się w tematach środowiskowych, a jej teksty pojawiały się w prestiżowych mediach. Choć wywodziła się z jednej z najbardziej znanych amerykańskich rodzin, Tatiana zyskała uznanie przede wszystkim dzięki własnej pracy i zaangażowaniu.
Choroba Tatiany
Wszystko zaczęło się w maju 2024 roku, zaledwie kilka godzin po tym, jak Tatiana powitała na świecie swoje drugie dziecko – córeczkę. Wtedy właśnie lekarze zdiagnozowali u niej ostrą białaczkę szpikową z rzadką mutacją Inversion 3, wyjątkowo trudną do leczenia i zazwyczaj spotykaną u osób starszych. Diagnoza była ciosem, który zmienił życie całej rodziny.
Schlossberg nie poddała się bez walki. Przeszła przeszczep komórek macierzystych, który początkowo dawał nadzieję na wyzdrowienie. Niestety, choroba powróciła. Kolejne miesiące toczyły się pod znakiem chemioterapii, immunoterapii, drugiego przeszczepu oraz udziału w eksperymentalnej terapii CAR-T. Mimo wysiłków lekarzy, prognozy były bezlitosne. W styczniu Tatiana usłyszała od lekarza, że może mieć przed sobą zaledwie rok życia.
Lekarz powiedział mi, że może utrzyma mnie przy życiu przez kolejny rok - wyznała.
W przejmującym eseju, opublikowanym w magazynie The New Yorker pod tytułem „A Battle With My Blood”, Tatiana szczerze pisała o swoim lęku – nie tylko przed śmiercią, ale przed tym, że jej dzieci nie będą jej pamiętać.
Moją pierwszą myślą było to, że moje dzieci, których twarze mają swoje miejsce pod moimi powiekami, nie będą mnie pamiętać – wyznała.
Z żalem przyznała, że przez leczenie nie mogła uczestniczyć w codziennych obowiązkach jako matka.
Nigdy tak naprawdę nie opiekowałam się moją córką - ze względu na terapię nie mogłam zmienić jej pieluchy, wykąpać ani nakarmić– pisała.
W tych najtrudniejszych chwilach nie była sama. U jej boku trwał mąż, George Moran, który z poświęceniem wspierał żonę przez cały okres choroby. To on czuwał przy jej łóżku w szpitalu, przywoził jedzenie, opiekował się dziećmi.
Mój mąż wracał do domu, żeby położyć nasze dzieci spać, a potem wiózł mi kolację. George jest ideałem i czuję się ograbiona z cudownego życia, jakie miałam z tym miłym, zabawnym, przystojnym geniuszem, którego udało mi się znaleźć – pisała.
Źródło zdjęć: Canva