„One Piece” już na Netfliksie! Czy aktorska adaptacja kultowej mangi spodobała się fanom?

"One Piece" to jeden z najpopularniejszych komiksów wszech czasów, autorstwa Eiichirō Ody. Japońska manga od 1997 roku rozeszła się w ponad 517 milionach egzemplarzy, sprzedanych w 61 krajach, pobijając tym samym ustanowiony przez siebie samą rekord Guinnessa. Netflix właśnie stworzył aktorską wersję tego hitu! Czy aktorska adaptacja kultowej mangi spodobała się fanom? Sprawdźcie sami!

    „One piece” o czym jest ten serial?

    Ta wyjątkowa adaptacja bestsellerowej mangi autorstwa Eiichira Ody, dostępna jest na Netfliksie od 31 sierpnia. Pierwszy sezon serialu liczy osiem 45- minutowych odcinków.

    Monkey D. Luffy to młody awanturnik, który pragnął wolności, odkąd tylko sięga pamięcią. Wyrusza więc ze swojej wioski na niebezpieczną wyprawę w poszukiwaniu bajecznego skarbu, tytułowego One Piece, aby zostać królem piratów. Jednak w tym celu musi zgromadzić załogę, o jakiej zawsze marzył, a także znaleźć statek, na pokładzie którego przetrząśnie każdy cal szerokich mórz, pozostawiając w tyle depczącą mu po piętach piechotę morską i przechytrzając niebezpiecznych rywali na każdym kroku.

    Kogo zobaczymy na ekranie?

    W najnowszej adaptacji możemy zobaczyć Inakiego Godoya jak Luffy’ego, Mackenyu jako szermierza Zoro, Emily Rudd jako nawigatorkę Nami, Jacoba Romero Gibsona jako snajpera i boga Usoppa i Taza Skylara jako kuka Sanjiego. W obsadzie pojawili się także Vincent Regan (wiceadmirał Garp) i Morgan Davies (Koby).

    Czy aktorska adaptacja kultowej mangi spodobała się fanom?

    Serwis fimomaniak.pl donosi, że w sieci już pojawiły się pierwsze opinie o serialu! Widzowie są zdania, że Netflix przyłożył się do aktorskiej adaptacji, która jest wierna oryginalnej mandze:

     

    Serial jest bardzo wierny swojej historii. Miejscami wpada w nieco poważniejszy ton, jakiego można się spodziewać w przypadku live-action, ale w pewnym sensie faktycznie rozwija niektóre elementy. Poza tym Nami i Zoro kradną show – 

     

    Byłem mile zaskoczony, widząc, że serial został ożywiony z taką miłością. Skala tej produkcji jest ogromna i w niemal każdy jej aspekt włożono tyle poświęcenia – 

     

    Serial Matta Owensa i Stevena Maedy dokonuje tego, czego nie się udało innym netfliksowym ekranizacjom live-action, czyli "Death Note" i "Cowboy Bepop", a mianowicie oddaje niepodrabialnego ducha oryginału.- NaTemat

    Udostępnij: