Kontrowersyjna kampania ochrony przyrody: „chcemy bzykać w spokoju”, „chcemy mieć mokro”. Przesada?

We Wrocławiu pojawiły się kontrowersyjne bilbordy z wymownymi hasłami „chcemy bzykać w spokoju”, czy „chcemy mieć mokro”. O co chodzi? To część kampanii, której celem jest ochrona cennych przyrodniczo terenów. Nie wszystkim jednak ten pomysł przypadł do gustu!

Kontrowersyjna kampania ochrony przyrody we Wrocławiu

Bilbordy z dwuznacznymi hasłami: „chcemy bzykać w spokoju”, „chcemy mieć mokro”, „kochaj, nie rżnij”, pojawiły się we Wrocławiu. To część nowej kampanii ochrony przyrody, zainicjowanej przez Koalicję Wrocławskiej Ochrony Klimatu, zatytułowanej "Dziki Wrocław — Dzika Przyjemność". O co w niej chodzi?

"Dziki Wrocław — Dzika Przyjemność"

"Dziki Wrocław — Dzika Przyjemność" to kampania ochrony przyrody, której celem jest ochrona cennych przyrodniczo terenów położonych na Dolnym Śląsku. Aktywiści zwracają uwagę, że Wrocław to jedyne duże miasto w Polsce bez rezerwatu przyrody. Chcą to zmienić, dlatego wytypowali 26 obszarów, które powinny być chronione. Znalazły się wśród nich m.in. Pola Irygacyjne na Osobowicach, Las Rędziński i Wyspa Opatowicka.

"Chcemy mieć mokro", "kochaj, nie rżnij", "chcemy bzykać w spokoju"

Hasła mają skłonić do zwrócenia uwagi na ochronę dzikiej przyrody na terenie Dolnego Śląska i zachęcić do wsparcia kampanii Koalicji Wrocławskiej Ochrony Klimatu.

Hasło „kochaj, nie rżnij” dotyczy Lasu Sołtysowickiego, który w niedalekiej przyszłości może zostać wycięty.

"Chcemy bzykać w spokoju" zwraca uwagę na konieczność ochrony Doliny Widawy, która jest domem dla wielu owadów zapylających.

Z kolei zdanie „chcemy mieć mokro", odnosi się do pół irygacyjnych we Wrocławiu, które kiedyś służyły jako oczyszczalnia ścieków, następnie wytworzyły swój ekosystem, który obecnie musi być nawadniany.

Kampania nie wszystkim przypadła do gustu

Bilbordy z kontrowersyjną treścią nie przypadły do gustu wszystkim mieszkańcom Wrocławia. Choć wiele osób chwali twórców kampanii za odważny i bezpośredni przekaz, to część internautów uważa, że takie hasła to wyraz kiczu i żenady.

Do sprawy odniósł się m.in. wykładowca akademicki i specjalista ds. social mediów, Wojtek Kadryś, który na swoim Twitterze wyraził oburzenie:

Czy w Polsce nawet kampania ochrony rezerwatów przyrody musi opierać się na «szczuciu cycem»?! Czy tylko takim przekazem dojdziemy do wrażliwości typowego Kowalskiego?

Udostępnij: