Wiedział, że umrze. Dziś jestem mu wdzięczna za to, co zrobił

Mój mąż zachorował na raka będąc już w liceum. Przez lata żył z chorobą i wiedział, że w końcu umrze. Ja miałam nadzieję, że zdarzy się cud i jednak wyzdrowieje. Dziś mijają cztery lata od jego śmierci, a ja jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że przygotował mnie na swoje odejście.

    Marek był niezwykle radosnym człowiekiem, który na życie patrzył przez różowe okulary. W liceum dowiedział się, że choruje na białaczkę, ale mimo to nie poddawał się i walczył każdego dnia.

    Poznałam Marka na pierwszym roku studiów. Od razu mnie zauroczył. Pogodny i szczęśliwy, któremu uśmiech nie schodził z twarzy. Z przyjaźni, która nas połączyła, szybko narodziła się prawdziwa miłość. Nie wyobrażałam sobie żyć bez Marka, a on mocno kochał także i mnie. Marek niemal od razu wyznał mi, że ma białaczkę, ale wówczas nawet do głowy mi nie przyszło, że choroba nas kiedyś rozdzieli.

    Po roku znajomości zdecydowaliśmy się na mały ślub. Chociaż byliśmy młodzi, uznaliśmy, że nie ma na co czekać i warto korzystać z każdej chwili. Niedługo później zaszłam także w ciążę.

    Zobacz także: Zdania, które są sygnałem, że mężczyzna przestał kochać

    Gdy nasza Basia pojawiła się na świecie, u Marka pojawiła się wznowa choroby. Mąż był coraz słabszy, ale mimo to walczył i nie pokazywał, że cierpi.

    Leczenie nie przynosiło żadnych rezultatów. Chemia wyniszczała jego organizm, ale chociaż z kazdnym dniem tracił resztki sił, chciał uczestniczyć w wychowywaniu córeczki i cieszył się każdą wspólnie spędzoną chwilą.

    Marek tłumaczył mi, że niedługo umrze, ale nawet nie chciałam tego słuchać i wierzyć, że to w końcu nadejdzie. Chciał, żebym była szczęśliwa i nie rozpaczała za nim, gdy go zabraknie. Powiedział mi także, żebym nie zamykała swojego serca na nową miłość, bo bez tego nigdy nie zaznam w życiu szczęścia.

    Mój maż zmarł cztery lata temu. Gdy patrzę na naszą córkę, widzę w niej jego odbicie. Każdego dnia za nim tęsknię i chociaż trudno mi się pogodzić z jego odejściem, jestem szczęśliwa, że przygotował mnie na to. Marek chciał, żebym żyła dalej i była radosna, tak jak i on był.

    Nie wiem, czy kiedyś faktycznie będę w stanie otworzyć swoje serce na nową miłość, ale po cichu mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się zakocham, a nasza córeczka będzie miała pełną rodzinę.

    Udostępnij: