Martyna Wojciechowska jest znana z silnego charakteru i wyjątkowego podejścia do świata. Niestety, nie zawsze tak jest i ona sama również potrafi mieć słabsze siły. Kiedy jej partner, Jerzy Błaszczyk, przegrał walkę z nowotworem, Martyna musiała samotnie zaopiekować się córką. Jak dała sobie radę w tym okresie?
Bycie mamą
Martyna Wojciechowska od 2016 roku samotnie wychowuje córeczkę Marysię. Obecnie dziennikarka spotyka się z Przemkiem Kossakowskim, ale powrót myślami do ojca Marysi nadal potrafi rozdrapać rany. Zazwyczaj stara się nie schodzić na ten temat podczas wywiadów. Ciężko jej wracać do tamtych momentów.
Ostatnio postanowiła jednak zrobić wyjątek i w rozmowie z Anną Lewandowską ukazała nieco swoich wspomnień związanych z tamtym okresem. Opowiedziała o swoich emocjach i myślach, kiedy musiała być dla siebie i córki. Wyjawiła, że ogromnym wyzwaniem było dla niej wyjaśnienie Marysi, że jej taty już nie ma.
Czasem zwyczajnie się bałam, miałam wrażenie, że z trudem utrzymuję się na powierzchni. I wtedy Mania dała mi ogromne wsparcie i motywację. Bo kiedy jesteś mamą, to wiesz, że zrobisz i zniesiesz wszystko. Bo robisz to nie tylko dla siebie, ale też dla swojego dziecka.
Bez wątpienia Marysia dawała wiele energii i motywacji dla Martyny Wojciechowskiej. Bycie rodzicem w takiej sytuacji potrafi być niezwykle trudne i dziennikarka tego nie ukrywa. Było to jednak doświadczenie, które wiele również ją nauczyło.
Przeprowadzenie dziecka i siebie przez żałobę, odnalezienie się na nowo w sytuacji, której nikt z nas nie może zaplanować, jest jednym z najgorszych doświadczeń, jakie można sobie wyobrazić. Rozmowy, które wtedy prowadziłyśmy, pytania, na które odpowiadałam, a nie uciekłam od żadnego, to była jedna z najważniejszych lekcji w moim życiu.
Emocje
Wiele ludzi wychodzi z założenia, że dzieci nie powinny widzieć smutnych czy złych rodziców. Według Wojciechowskiej ukrywanie emocji oducza dziecko pokazywanie swoich oraz pozbawia go to empatii.
Dzieci powinny wiedzieć, że każdy ma prawdo do swoich emocji: także do żalu, smutku, płaczu, bezsilności. W ten sposób również uczymy je życia. Przyznawanie się do słabości jest po prostu ludzkie, w ten sposób wychowujemy empatycznych ludzi. Rzadko płaczę, ale potrafię się przyznać Marysi, że jest mi trudno. Zawsze jednak dodaję, że zadbam o nas, bo wiem, co robić.
Po tych słowach można stwierdzić, że Martyna Wojciechowska nie jest jedynie wspaniałą dziennikarką i podróżniczką, ale również kochającą mamą.
Źródło zdjęć:
+