Jakub Lewandowski, który przez lata pracował jako team manager i na co dzień miał styczność z piłkarzami z polskiej reprezentacji, opowiedział historię, która ściśle związana jest z Robertem Lewandowskim. Polski napastnik był wyraźnie zaskoczony prośbą, którą przeczytał.
Robert lewandowski jest bez cienia wątpliwości najbardziej znanym i utytuowanym polski piłkarzem w historii polskiej piłki nożnej. Poza tym, że "Lewy" pełni funkcję kapitana polskiej drużyny, od pewnego czasu z sukcesami gra jako napastnik w FC Barcelonie.
List do Roberta Lewandowskiego
Historia, która niedawno ujrzała światło dzienne, dotyczy Roberta Lewandowskiego, który znany jest nie tylko z fenomenalnych umiejętności sportowych, ale również z wielkiego serca. Wraz z żoną, Anną, tworzą parę, która nie stroni od pomocy potrzebującym, jednak wolą robić to po cichu, bez rozgłosu.
Ostatnio para postanowiła zaangażować się w kampanie "Pokaż serce", której celem jest wczesne rozpoznawanie nowotworów, które daje dzieciom większą szansę na wyleczenie i możliwość powrotu do realizowania własnych marzeń.
Ich dobroczynność przyciąga jednak różnorakie sytuacje, nie zawsze przyjemne.
Pewnego razu, podczas zgrupowania reprezentacji Polski Kwiatkowski natknął się na niecodzienną sytuację, która opowiedział w prgramie “Pogadajmy o piłce” i na kanale Meczyki.
Były team manager wyjawił, że kiedyś w hotelowej recepcji zauważył starszego pana, którego smutne oczy i postawa przyciągnęły jego uwagę. Mężczyzna, z kopertą w ręku, prosił, by przekazać ją właśnie Lewandowskiemu.
To było totalnie absurdalne. Kiedyś na zgrupowaniu był jakiś pan w recepcji hotelowej. Tam kręci się masa osób, które próbują skorzystać na tym, że jest reprezentacja. Podchodzę do niego, to był człowiek w średnim wieku, taki po 50-tce. Miał strasznie smutny wyraz twarzy, prawie łzy w oczach. Powiedział, że ma list do Roberta Lewandowskiego. Pomyślałem sobie: pewnie ma jakieś chore dziecko - opowiada Kwiatkowski.
Zawartość listu, którą Kwiatkowski przekazał Lewandowskiemu, zamiast wywołać uśmiech na twarzy słynnego napastnika, sprawiła, że jego mina zrzedła.
Skończyła się ta kolacja, Robert podchodzi, spojrzał na mnie, zostawił ten list i zrobił taką bardzo zniesmaczoną miną. Zapytał: “Co to w ogóle jest?!”. Oczywiście nie miał do mnie pretensji, bo to nie ja napisałem. I mówi: “Co ci ludzie mają w głowach” - relacjonował Kwiatkowski.
Okazało się, że autor listu, pomimo pozornej powagi sytuacji, zwrócił się z dość nietypową prośbą. Zapytał mianowicie Lewandowskiego, czy nie mógłby spłacić za niego kredytu we frankach.
No i się okazało, że ten człowiek, który wyglądał na inteligentnego, napisał, że ma kredyt we frankach i zapytał Roberta w liście, czy mu go nie spłaci. Wyszedłem do tego człowieka i spytałem: “Nie wstyd tak panu?”- podsumował Kwiatkowski.
Zobacz także: Młody kibic wbiegł na murawę. Poruszający gest Roberta Lewandowskiego