Nowy hit młodego pokolenia. O co chodzi z Labubu?

W świecie, w którym trendy zmieniają się szybciej niż pory roku, nietrudno zauważyć, jak pewne zjawiska zdobywają popularność niemal z dnia na dzień. Niewielkie, pozornie nieistotne gadżety nagle stają się viralami, a ich posiadanie urasta do rangi symbolu stylu i tożsamości. Kiedyś dzieci i młodzież oszalały na punkcie Huggy Wuggy czy kapibar, jeszcze wcześniej gęsiej Pipy. Dziś na topie jest... Labubu, czyli tajemnicza postać, która, choć wygląda jak z kreskówki z pogranicza snu i koszmaru, zawładnęła wyobraźnią tysięcy ludzi.

Nie pierwszy raz świat popkultury oszalał na punkcie dziwacznej postaci. Pamiętasz szał na Huggy Wuggy? A może moment, kiedy wszędzie królowała gęś o imieniu Pipa albo viralowy zachwyt nad kapibarami? Każdy z tych trendów wywołał lawinę memów, gadżetów i… pustki w portfelach fanów. Teraz przyszedł czas na nową ikonę, czyli Labubu.

Czym właściwie jest Labubu i dlaczego wszyscy o nim mówią?

Labubu wygląda jak coś pomiędzy potworkiem z kreskówki a zabaweczką z koszmaru dzieciństwa, ma długie futerko, wielki uśmiech z zębami rodem z horroru i spojrzenie pełne dziwnej urody. Choć nie każdemu przypadnie do gustu, trudno przejść obok niej obojętnie. To właśnie ta dziwność stała się jej największą siłą.

Pomysł na tę postać narodził się w wyobraźni Kasinga Lunga, artysty z Hongkongu. Zaczęło się niewinnie, czyli od ilustracji. Ale kiedy twórca połączył siły z chińską firmą Pop Mart, Labubu szybko zyskała fizyczną formę i zaczęła pojawiać się w sprzedaży jako kolekcjonerska figurka i maskotka. Od tamtej pory nieprzerwanie zdobywa serca fanów, nie tylko w Azji, ale także w Europie, w tym… w Polsce.

Labubu to nie tylko maskotka dla dzieci. Jej urok doceniła także młodzież i dorośli. Dla jednych to nostalgiczna pamiątka z estetyką retro, dla innych  forma wyrażenia siebie i element stylizacji. Wśród kolekcjonerów nie brakuje osób, które mówią, że zbieranie Labubu uspokaja, relaksuje i daje poczucie wspólnoty. W świecie przesyconym technologią, ta „dziwna laleczka” stała się… bardzo ludzka.

Prawdziwe figurki Labubu potrafią kosztować od 250 do nawet 600 zł, szczególnie jeśli chodzi o edycje limitowane lub rzadko spotykane serie. Niektóre modele pojawiają się w tzw. blind boxach, czyli paczkach-niespodziankach, co dodatkowo podnosi wartość „polowania” i emocje związane z kolekcjonowaniem.

Eksperci z rynku gadżetów kolekcjonerskich zauważają, że Labubu może stać się inwestycją, gdyż niektóre egzemplarze zyskują na wartości, jak karty Pokémon czy limitowane sneakersy.

Lafufu czy Labubu?

Jak to zwykle bywa z rosnącą popularnością, na fali mody pojawiły się także podróbki. Jedną z najczęściej spotykanych jest „Lafufu”, figurka łudząco podobna do oryginalnej Labubu, ale w znacznie niższej cenie. Choć na pierwszy rzut oka różnice są minimalne, znawcy szybko wychwycą detale, inne proporcje, mniej staranne wykończenie czy brak oficjalnych oznaczeń producenta.

Dla niektórych Lafufu to sposób na tanie wejście w świat kolekcjonowania, dla innych  profanacja i naruszenie estetyki marki. Niezależnie od opinii, rynek alternatywnych figurek ma się dobrze, a popyt wciąż rośnie.

Obecność Labubu w mediach społecznościowych rośnie z dnia na dzień. Influencerzy pokazują swoje kolekcje, tworzą sesje zdjęciowe, a nawet dopasowują stylizacje do wyglądu swoich figurek. Dla wielu to więcej niż zabawka, to manifest osobowości i sposób na pokazanie swojej estetyki.

Choć Labubu pojawiła się na radarze internautów stosunkowo niedawno, ma w sobie coś, co pozwala sądzić, że ten trend zostanie z nami na dłużej. W świecie, który coraz częściej domaga się autentyczności, emocji i kontaktu z czymś „namacalnym”, ta niepozorna włochata istota daje więcej, niż można się spodziewać.

źródlo zdjęć: @labubu_shop

Udostępnij: