W najnowszym odcinku 12. edycji programu „Rolnik szuka żony” sporo emocji wzbudziły nie tylko relacje między uczestnikami, ale... stan gospodarstwa jednego z rolników. 29-letni Krzysztof z Podlasia zaprosił do siebie dwie kandydatki: Milenę z Olsztyna i Agnieszkę z Humnisk. Kobiety miały okazję przekonać się, jak wygląda praca na wsi – m.in. poprzez... dojenie krów. Niestety, nie to przykuło największą uwagę widzów.
Zamiast miłości – szok i krytyka
Choć Krzysztof przyznał przed kamerami, że jego serce coraz bardziej skłania się ku Agnieszce, to temat uczuć szybko zszedł na dalszy plan. Oglądający nie mogli przejść obojętnie obok warunków, w jakich przebywają zwierzęta w jego gospodarstwie.
Pod postem na Facebooku programu pojawiły się setki komentarzy oburzonych widzów, którzy wytykają rolnikowi zaniedbanie krów, brud w oborze, a nawet niespełnianie podstawowych standardów higieny.
Fleja szuka żony – tak skomentowała jedna z internautek.
Krowy stoją w gównie, a dojarka wygląda jak nieczyszczona od miesięcy! – wtórowała inna.
Czy mleko z takiego gospodarstwa powinno trafiać do ludzi?
Nie zabrakło też głosów podających w wątpliwość jakość mleka pochodzącego z gospodarstwa Krzysztofa. Niektórzy sugerowali, że produkty z takiej obory nie powinny być dopuszczone do sprzedaży. Brudne zwierzęta i sprzęt – według widzów – stawiają pod znakiem zapytania wiarygodność i odpowiedzialność rolnika.
Agnieszka – pewna faworytka, ale co dalej?
W tle krytyki nadal przewija się wątek uczuciowy. Krzysztof coraz bardziej zbliża się do Agnieszki, trenerki personalnej mieszkającej na co dzień w Wielkiej Brytanii. Jak sam przyznał, między nimi jest chemia i czas spędzany razem daje mu wiele radości. Milena natomiast może mieć trudności z przebiciem się do jego serca.
Nie tylko Krzysztof pod lupą
Choć to właśnie jego gospodarstwo wywołało największe poruszenie, to nie był jedyny bohater odcinka. Barbara, jedna z uczestniczek, próbowała nauczyć swoich kandydatów... gwizdać na konie – bez większego skutku. Z kolei Mateusz, jeden z faworytów rolniczki, szczerze przyznał, że nie poczuł iskry. Inny uczestnik, Grzegorz, został zaskoczony pytaniem o prawo jazdy – które okazało się być dla Basi sporym problemem, gdy usłyszała, że... go nie posiada.
Źródło zdjęć: Instagram/Facebook