Serial „Ty” właśnie zadebiutował z najnowszym sezonem na Netflixie! Piąty i ostatni sezon ma zamknąć historię Joe Goldberga, mężczyzny, który wciąż próbuje być „lepszą wersją siebie”, choć z każdym sezonem coraz bardziej oddala się od tej wizji. Oglądaliście? Jak wam się podoba?
Sielanka, która nie może trwać
Na początku sezonu poznajemy Joe w nowej roli – oddanego ojca i męża. Wraz z Kate wychowuje Henry’ego i wydaje się, że jego życie w końcu nabrało normalności. Ale jak mówi sam Joe: „Nie jestem potworem. Jestem tylko człowiekiem, który popełnia błędy”. I choć chciałby w to wierzyć, jego przeszłość nie daje o sobie zapomnieć.
Powrót do Nowego Jorku, miejsce, gdzie wszystko się zaczęło, jest niczym zamknięcie klamry. Klimat pierwszego sezonu – znów księgarnia, znów tajemnice, znów obsesja – powraca z pełną siłą. To właśnie tutaj Joe ponownie wpada w pułapkę swoich dawnych nawyków, co prowadzi do serii dramatycznych wydarzeń.
Nowa obsesja, stary schemat
Brontë, tajemnicza miłośniczka literatury, staje się nowym obiektem obsesji Joe. Grana przez Madeline Brewer bohaterka ma w sobie coś z Beck, z Marienne – mieszankę wrażliwości, nieprzystępności i czegoś, co Joe odbiera jako „przeznaczenie”. Niestety, widzowie mogą odnieść wrażenie deja vu.
„Historia zatacza koło” – to stwierdzenie ciśnie się na usta, kiedy kolejne odcinki wydają się być kalką tego, co już znamy. Kolejna kobieta, kolejne kłamstwa, kolejne morderstwa. Nawet krytyka elit, którą serial kiedyś błyskotliwie wplatał w narrację, wydaje się już tylko tłem dla działań głównego bohatera.
Finał, na który czekaliśmy?
Przełom następuje dopiero wtedy, gdy Joe zaczyna popełniać błędy. Wracając do Nowego Jorku, traci kontrolę nad własną historią. Cytując jeden z wcześniejszych sezonów: „To media społecznościowe mnie zdemaskują”. I rzeczywiście – w świecie pełnym kamer, nagrań i tweetów, Joe nie ma już gdzie się ukryć.
Twórcy zapowiadali, że to będzie finałowy sezon.
Zawsze zakładaliśmy, że serial zakończy się po pięciu sezonach, a w idealnym scenariuszu Joe wróci do Nowego Jorku – mówił jeden z producentów.
Czy warto było?
Czy więc warto było wracać? Z perspektywy fana – tak. Nawet jeśli fabularnie sezon ten momentami kuleje, daje zamknięcie, na które zasługiwaliśmy. Choć nie brakuje opinii, że najciekawszy moment serii miał miejsce, gdy Joe spotkał Love – równie szaloną, co on. Ich relacja to był punkt kulminacyjny emocjonalnego chaosu serialu.
Obecny sezon oglądamy z przyzwyczajenia, z ciekawości, czy Joe w końcu zostanie złapany, czy może znowu się wymiga. A jednak... wciąż oglądamy.
Bo jak sam Joe kiedyś powiedział: „Nie wierzysz, że mogę się zmienić? Może i nie, ale na pewno chcę”.
Źródło zdjęcia: Youtube, zwiastun serialu „Ty”