Teresa Lipowska, którą widzowie dobrze kojarzą z roli Barbary Mostowiak w serialu „M jak Miłość”, w jednym z ostatnich wywiadów wyjawiła, że na planie hitu TVP panują pewnie zasady, które niegdyś sama wprowadziła wraz z Witoldem Pyrkoszem.
Zasady na planie "M jak Miłość"
Serial M jak Miłość na natenie TVP gości już od ponad 20 lat. Serial zyskał sympatię widzów, którzy z niecierpliwością śledzą losy rodziny Mostowiaków. Osobą, która z produkcją związana jest od samego początku jest aktorka Teresa Lipowska, która wciela się w postać seniorki rodu- Barbary Mostowiak.
Wówczas jej serialowym mężem był Łucjan Mostowiak, w którego postać wcielał się Witold Pyrkosz. Jak się okazuje aktorzy od pierwszego dnia na planie wprowadzili pewne zasady.
Teresa Lipowska wyznała w jednym z wywiadów, że na planie M jak Miłość nie można przeklinać. Co więcej, zakaz ten obowiązują po dzień dzisiejszy i stosują się do niego wszyscy pracujący przy serialu:
"Jeszcze gdy Witek Pyrkosz żył, to myśmy wprowadzili pewnego rodzaju obowiązek, żeby nie kląć. Wituś już odszedł, ale oni się jeszcze przy mnie wstrzymują od różnych wulgaryzmów. I to wszyscy obserwują – kiedy przychodzą nowi, mówią, że tu jest zupełnie inna atmosfera"
Teresa Lipowska
Artystka debiutowała jako aktorka w 1950 roku w filmie „Pierwszy start”, jednak widzowie najbardziej kojarzą ją właśnie z roli w hitowym serialu TVP. Jak się okazuje, pani Teresa nie od zawsze marzyła o tym, aby być aktorką. W jednym z wywiadów przyznała, że chciała zostać lekarzem pediatrą:
Zawsze chciałam być lekarzem pediatrą, ale, za namową mojej polonistki, w wieku 16 lat złożyłam dokumenty na studia aktorskie w Łodzi. Mając 20 lat byłam już po studiach. Wcześnie, bo wtedy, po wojnie, cykl edukacyjny był zupełnie inny niż dzisiaj
Wyznała jednak, że zawód aktora nigdy jej nie zawiódł, jednak nie zawsze było łatwo:
Po latach kariery mogę na pewno powiedzieć, że zawód aktora mnie nie zawiódł. Kontakt z ludźmi, możność bycia co dzień kimś innym, wcielanie się psychologiczne w różne postacie, to fascynujące. Ale jednocześnie trudne. Ludzie myślą, dosłownie, że aktor wyjdzie na scenę, podskoczy trzy razy i idzie do domu. To nie tak. Aktorstwo to wielogodzinne próby, dużo wyrzeczeń. Napięcia w rodzinie, bo ja przecież prowadziłam dom, wychowywałam syna, gotowałam, to było zawsze na pierwszym miejscu. A więc to niełatwy chleb