Rozpad związku Agnieszki Kaczorowskiej i Macieja Peli wciąż budzi emocje, a media nie przestają śledzić każdego ich kroku. Tym razem Maciej Pela zdecydował się na rozmowę w porannym programie "Kanału Zero", gdzie otwarcie opowiedział o trudach rozstania, opiece nad dziećmi i medialnym wymiarze ich relacji.
Agnieszka Kaczorowska i Maciej Pela rozstali się we wrześniu, a informacje na ten temat w mediach pojawiły się w październiku. Dla wielu rozpad związku, który do tej pory uchodził za niemalże idealny, był ogromnym zaskoczeniem. Przez jakiś czas, zarówno Agnieszka jak i Maciek milczeli w tej sprawie. W końcu jednak tancerka zdecydowała się potwierdzić rozstanie w programie Kuby Wojewódzkiego.
Od pory co jakiś czas Pela i Kaczorowska wspominają w wywiadach na temat swojego małżeństwa i rozstania. W niedzielę w playerze pojawił się wywiad tancerki w programie Magdy Gessler, gdzie Agnieszka zasugerowała, że nie czuła się szczęśliwa w związku od jakiegoś czasu.
Teraz kilka zdań na temat małżeństwa i opiece nad dziećmi powiedział Pela, który w poniedziałkowy poranek był gościem w programie “Kanału Zero”.
Podczas wywiadu Maciej Pela zdradził szczegóły dotyczące opieki nad dziećmi po rozstaniu. Para zdecydowała się na model opieki naprzemiennej, który zakłada równy podział czasu między rodziców. W okresie przejściowym wybrali jednak rozwiązanie zwane "modelem gniazdowym".
Dzieci mamy w takiej opiece naprzemiennej pół na pół i mam nadzieję, że tak zostanie. Na ten czas rozstania, rozwodu i uporządkowania wszystkich spraw zdecydowaliśmy się na tzw. "model opieki gniazdowe. To tylko na ten czas najtrudniejszy, żeby dzieciom robić jak najmniej zmian, to po prostu co tydzień walizeczka i "dzida", nie ma mnie, tak samo jej.
Tancerz odniósł się również do medialnego charakteru ich związku. Przyznał, że decyzja o publicznym dzieleniu się szczegółami życia prywatnego była przemyślana i wynikała z bilansu korzyści oraz strat.
Mimo że medialna otoczka przyniosła korzyści, Maciej nie krył, że miała ona również swoje ciemne strony. Przyznał, że „szwedzki stół” informacji o ich życiu prywatnym był ostatecznie przesadą.
Na pewno doszło do błędu - gdyby nie doszło do błędu, to by się nie wydarzyły te rzeczy. To wszystko, co się gdzieś tam wydarzyło z rozstaniem, jest pokłosiem jakichś nawet małych błędów. Upublicznione zostało praktycznie wszystko i można zakłamywać rzeczywistość, że jednak nie, że pewne sfery nie, guzik prawda, po prostu poszło na tacy wszystko. Niech każdy się częstuje: tak wyglądał nasz pierwszy taniec, poród, wszystko poszło. Ten "szwedzki stół" był wypełniony produktami. Dużo ludzi zarzuci mi teraz hipokryzję, bo mówię, że to nie było dobre, a korzystałem z tego - owszem, ale to tak jakby ktoś się najadł, mówił "jakie dobre" i później płakał, że go boli brzuch i "o, ty hipokryto, nie żryj tyle więcej". Człowiek się uczy na doświadczeniach, ja też jestem młodym, zwykłym chłopakiem - wyznał. Jest to lekcja, na maksa bolesna lekcja, no bo ciężko w ogóle powiedzieć, że "spłynęło to po mnie, jak po kaczce". Nie no, źle to powiedziałem, nie mogę tak powiedzieć…
Rozmowa nie mogła obejść się bez wątku wydarzeń, które przyczyniły się do rozpadu związku. Pela wspomniał o wyjeździe Agnieszki do dżungli, co zdaniem tancerza miało istotny wpływ na ich relację.
To nie był tylko twór, to była prawda. Przez ileś tam lat byliśmy dobrym związkiem. Tak naprawdę do jej wyjazdu do dżungli byliśmy dobrym związkiem
A dlaczego do dżungli, co się stało w tej dżungli? - zapytał Tede.
A to tylko ona wie - odpowiedział Pela i zaczął nucić piosenkę- Póki muzyka gra…
Na to odpowiedział Tede:
Pojawił się tam motyw dźwiękowca, tak widziałem. (...) Dzisiaj to rano sobie oglądałem, pojawiło się, że tam w dżungli był gdzieś dźwiękowiec. Ja kiedyś miałem narzeczoną i rzuciłem ją dla dziewczyny, która była dźwiękowcem
Tancerz zaznaczył, że nie czuje żalu o przeszłość, choć ma świadomość, że wiele rzeczy mógłby zrobić inaczej.
Nie mam żalu z tego względu, że nie mogę tego zmienić, nie mogę cofnąć czasu, więc staram się nie myśleć o tym w takich kategoriach, czy mam żal czy nie. Czy zrobiłbym to inaczej? Pewnie tak, ale traktuję to jako lekcję na kolejny związek i to na pewno nie będzie wyglądać w ten sposób. Kolejny mój związek będzie gdzieś tam "za drzwiami"
Maciej Pela wprost przyznał, że medialne spekulacje i oskarżenia pod jego adresem zmusiły go do zabrania głosu. Podkreślił, że nie zgadza się na rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, takich jak plotki o zdradach czy zaniedbywaniu ojcostwa.
Ja się mam już dobrze. Miałem miesiąc kryzysowy, we wrześniu ludzie wydzwaniali do mnie non stop, ja nie chciałem rozmawiać. Dopiero po jakimś czasie poszedłem na pierwszy wywiad, troszkę sprowokowany stroną przeciwną, bo postanowiłem, że nie może być tak, że ktoś mi pluje w twarz - nie mówię tu o konkretnej osobie, tylko o pewnej grupie społecznej, która zarzucała mi nieprawdziwe rzeczy - że dopuściłem się zdrady albo mi się znudziło ojcostwo. Poszedłem opowiedzieć swoją wersję - mówi. Ja uważam, że nie warto i staram się nie wchodzić w te potyczki. Czasami się "zahaczę" i właśnie żałuję, bo to jednak trochę oddziaływanie na emocjach. Bardzo mocno się nie zgadzam się na zwykłe kłamstwo. Czuję, że muszę się obronić, jeżeli słyszę coś w telewizji i ludzie zaczynają w to wierzyć i potem mnie przez to atakują. Nie znam nikogo, kto zupełnie nie jest czuły na komentarze. Był taki moment, że nie reagowałem i tego było coraz więcej - moja wersja w ogóle przestawała mieć znaczenie. Mam takie poczucie, że muszę się obronić, bo nikt mnie nie obroni. Koniec końców mogłoby się skończyć tak, że - a ta narracja jest już prowadzona - rozwód jest moją winą, że to ja coś źle zrobiłem. Pojawiły się takie głosy, pod postacią domysłów i troszkę takim przekazem "podprogowym", że to ja zdradziłem.
Choć rozstanie było dla Macieja bolesnym doświadczeniem, dostrzega w nim ważną lekcję na przyszłość. Zapowiedział, że kolejny związek zamierza chronić przed medialnym zainteresowaniem.