Znany reżyser Andrzej Saramonowicz w poruszającym wywiadzie otworzył się na temat rozpadu swojego małżeństwa i walki z chorobą żony – szczera rozmowa, jakiej jeszcze nie było.
Andrzej Saramonowicz to postać doskonale rozpoznawalna w świecie polskiego kina i literatury. Jako reżyser i scenarzysta odpowiedzialny jest za takie hity jak „Lejdis”, „Testosteron” czy „Idealny facet dla mojej dziewczyny”. Jego styl łączy komedię z elementami refleksji społecznej i psychologicznej, co sprawia, że potrafi docierać do szerokiej widowni, ale też prowokować do myślenia. Obecnie działa również jako pisarz, eksplorując tematy trudniejsze niż rozrywka, między innymi relacje międzyludzkie, samotność, zmęczenie życiem.
Do tej pory publicznie mówił najczęściej o filmach, książkach i problemach społecznych. Ale w najnowszym numerze „Twojego Stylu” postanowił przełamać milczenie w sprawach osobistych i po raz pierwszy opowiedział szczerze o dramatycznym rozpadzie małżeństwa z Małgorzatą Saramonowicz.
Andrzej Saramonowicz o rozstaniu z żoną
W rozmowie z Beatą Nowicką reżyser przedstawił kulisy swojego życia rodzinnego, o czym mówił dotychczas jedynie w rozmowach mniej oficjalnych. W wywiadzie zdradza, że decyzja o rozstaniu nie wyszła od niego, lecz od jego żony, która po latach opieki i ciężkiej choroby poprosiła go o wyprowadzkę.
W rozmowie reżyser ujawnia, że diagnoza stwardnienia rozsianego, z którą musiała się zmierzyć Małgorzata w 2014 roku, postawiła rodzinę przed dramatycznymi wyborami. Mówi, że przez długi czas był gotów wszystko podporządkować opiece: „Nie mogłem spać, godzinami przyglądałem się, czy aby nie dzieje się jej coś złego”. Ale nawet najgłębsza opieka nie uchroniła ich od stanu psychicznej destrukcji, a żona sama zmusiła go by podjął leczenie:
Idź do lekarza, masz depr*sję, i to ciężką
To moment, w którym reżyser musiał spojrzeć na siebie spokojnie i przyznać, że sam padł ofiarą obciążenia, że nie można dźwigać wszystkiego bez strat.
Małgorzata natomiast w przeszłych wywiadach podkreślała, że cierpienie nie daje romantycznych wzlotów:
W chorowaniu, czy to jest stwardnienie rozsiane, rak, czy cokolwiek innego, nie ma nic romantycznego. Żadnego bohaterstwa.
I dodawała, że cierpienie to codzienna walka, a nie spektakularny dramat. W rozmowie opowiadała, jak stopniowo traciła sprawność:
Najpierw odkryłam, że nie przejdę 10 kilometrów, potem pięciu, następnie dwóch… W zeszłym roku byliśmy z mężem w Sopocie. Przejście z laską jednej trzeciej mola okazało się niemożliwe.
To pokazuje, że nawet najprostsze czynności stały się wyzwaniem, i że godność bywa codziennym trudem.
To nie on zadecydował o odejściu, podkreśla Saramonowicz, lecz jego żona poprosiła go, by opuścił dom:
Zostałem poproszony o wyprowadzenie się. I słusznie, bo generowałem wiele niepotrzebnych napięć i konfliktów.
Zrobiła to z pełną świdomością:
Wiem wszystko o sobie jako o córce, wiem wszystko o sobie jako o żonie i wiem wszystko o sobie jako o matce. Teraz jest czas, by dowiedzieć się o sobie jako o sobie. Potrzebuję tego.
Dziś, mimo że mieszkają osobno, ich relacja uległa poprawie, i dogadują się lepiej, niż wcześniej:
Okazało się, że jestem potrzebny mojej żonie inaczej, niż to sobie wyobrażałem: jako przyjaciel, bratnia dusza, lustrzane odbicie.
źródło zdjęć: Autorstwa Fryta73 -
, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=44811776