Pola Gonciarz, aktorka młodego pokolenia, znana między innymi z serialu „Na dobre i na złe”, zagrała u boku Mateusza Damięckiego w filmie „Druga Furioza” – kontynuacji głośnego gangsterskiego hitu. Produkcja przyciągnęła widzów nie tylko brutalnością i mroczną fabułą, ale również namiętnymi scenami, które wywołały burzę komentarzy. Gonciarz zdecydowała się opowiedzieć, jak naprawdę wyglądały kulisy nagrywania najbardziej intymnych ujęć.
- Zaufanie do Damięckiego fundamentem udanej współpracy
- Reżyser, który rozumie trudne sceny
- Stres przyszedł... po czasie
- Kulisy, które zmieniają obraz filmu
Choć dla widza wiele ujęć może wyglądać na spontaniczne i emocjonalne, rzeczywistość jest zupełnie inna. Pola Gonciarz w wywiadzie dla platformy anywhere.pl szczerze opisała, jak szczegółowo zostały przygotowane sceny intymne z Damięckim:
My mieliśmy oczywiście konsultantkę intymności. Do tego mieliśmy spotkania, choreografię. Cała ekipa też była przygotowana na to, że tego dnia, w takich godzinach, w takim miejscu, będzie odbywała się taka scena. To jest w ogóle wszystko pięknie przygotowane, żebyśmy my jako aktorzy czuli się bardzo komfortowo – powiedziała aktorka.
Te słowa pokazują, że filmowe sceny miłosne to nie przypadkowe ujęcia, ale precyzyjnie zaplanowane działania, mające na celu zapewnienie aktorom bezpieczeństwa i komfortu psychicznego.
Dla Gonciarz ogromne znaczenie miało to, że na planie podczas nagrań takich scen znajdowali się tylko niezbędni członkowie ekipy filmowej. Dzięki temu łatwiej było jej wejść w rolę bez nadmiernego stresu.
Jest wtedy oczywiście okrojony skład ekipy. Nikt kto nie powinien znajdować się w tym miejscu się tam nie znajduje, więc to wszystko było tak zaskakująco pięknie przygotowane dla mnie, że ja się w ogóle absolutnie nie przejmowałam tym, w ogóle się tym nie stresowałam – dodała.
Zaufanie do Damięckiego fundamentem udanej współpracy
Różnica wieku między aktorami – aż 17 lat – mogła budzić pytania o chemię i swobodę w pracy, jednak Gonciarz podkreśliła, że najważniejsze było dla niej zaufanie do partnera.
Czułam też ogromne oparcie w Mateuszu, bo można trafić na naprawdę różnych partnerów, którzy podczas prób na przykład mówią, że ‘dobrze, dobrze, to tego nie zrobię, tu cię nie dotknę’, a podczas sceny nagle ich poniesie i to zrobią. I myślę, że to zaufanie, które mamy ze sobą z Mateuszem, jest na tyle cenne właśnie dla takich scen, dla tej sceny było, że ja wiedziałam, że on nie zrobi mi krzywdy po prostu, i przez to ja się też czułam swobodnie.
To wyznanie pokazuje, że dobry partner na planie to nie tylko umiejętności aktorskie, ale również etyka i szacunek dla granic drugiej osoby.
Reżyser, który rozumie trudne sceny
W rozmowie Gonciarz wspomniała również o wsparciu, jakie otrzymała od reżysera Cypriana T. Olenckiego. Jego otwartość i zrozumienie dla delikatności niektórych ujęć były dla niej nieocenione.
Też reżyser Cyprian był bardzo na wszystko otwarty i mówił, że jak się źle czujemy, zatrzymujemy. Był w tym też z nami i wiedział, że to są bardzo trudne sceny. Był nam wdzięczny za to, że tak sobie też poradziliśmy. My byliśmy wdzięczni jemu, że to tak wszystko ładnie, szybko, sprawnie przebiegło – wyznała aktorka.
Stres przyszedł... po czasie
Choć podczas kręcenia Gonciarz czuła się bezpiecznie i komfortowo, emocje wróciły, gdy uświadomiła sobie skalę odbioru filmu i liczby widzów, które zobaczą te sceny.
Ja się oczywiście tym stresowałam bardzo, zwłaszcza też po czasie, bo jednak takie sceny publicznie oglądane przez ludzi, na całym świecie, jak się okazuje – przyznała szczerze.
Kulisy, które zmieniają obraz filmu
Historia Poli Gonciarz udowadnia, że intymne sceny w filmie to nie przypadkowe akty odwagi, lecz dobrze przemyślane elementy scenariusza, oparte na wzajemnym szacunku, wsparciu oraz profesjonalnym przygotowaniu. Dzięki temu nawet najtrudniejsze momenty na ekranie mogą powstać w atmosferze bezpieczeństwa i komfortu.
Źródło zdjęć: KAPiF